Wychowywać, czyli podnosić
Już za chwilę, już za momencik rozpoczęcie nowego roku szkolnego. W związku z tym bardziej pochylam się nad zagadnieniem edukacji i wychowania. Piękne słowo "wychowanie" oznacza dosłownie wyciąganie tego, co schowane. Jak zatem dobrze i mądrze wychowywać młode pokolenie? Piękne rady daje w tym zakresie bł. Marcelina Darowska, która miała wielopłaszczyznowe doświadczenie wychowawcze. Była bowiem żoną i mamą, a gdy owdowiała wstąpiła do zakonu i podjęła się kształcenia młodych dziewcząt. Opracowany przez nią przed wielu laty system wychowawczy jest aktualny do dziś.
Matka Marcelina wskazuje, że "wychowanie jest to działanie istoty rozumnej na drugą istotę podobną sobie w celu, aby zdolności jej fizyczne, umysłowe i moralne rozwinąć i ukształcić tak, żeby później samodzielnie nad osiągnięciem przeznaczenia swego i myśli Bożej w sobie odpowiedzieć mogła. Piękna jest etymologia słowa wychowywać - po francusku: elever - podnosić."
Matka Marcelina proponuje cały schemat systemu wychowawczego, którego podstawą - jej zdaniem- powinno być nauczanie religii. "Nauka religii podwaliną u nas wychowania, gruntem. Religia nie ma się stawać jako sucha litera, ale prawda jej położy zasady, rozwinie pojęcie - jednym słowem - oświeci rozum, ubogaci serce, spotęguje wolę, stworzy czyn, życie, uczyni niewiastę."
Pierwszą po nauce religii powinna być według bł. Marceliny nauka języka polskiego, gdyż jest on "zwierciadłem ducha narodu, wyrazem myśli w nim Bożej."
Pięknie pisze bł. Marcelina o staranności o język ojczysty: "Przetrącenie mowy ojczystej, tak w dodatku niezaprzeczenie pięknej i bogatej, a zastąpienie jej o wiele częstokroć słabszymi, obcymi językami, dowodem umysłowego upadku w narodzie, zapoznania myśli Bożej i nieznajomości rzeczy ojczystych."
Nie znaczy to jednak, że nie należy uczyć dzieci języków obcych - wręcz przeciwnie, bł. Marcelina uznaje to za bardzo istotne, wskazuje jednak, że największą dbałość trzeba wykazywać o gruntowne poznanie własnego języka - jego gramatyki, ortografii, ale i literatury.
Nadto bł. Marcelina zaleca nauczać dzieci historii, a także geografii, nauk przyrodniczych, arytmetyki, sztuk pięknych, kaligrafii i deklamacji, pedagogiki. Zwraca też uwagę na istotną rolę robót ręcznych i prac gospodarskich.
Bł. Matka Marcelina była zwolenniczką organizowania katolickich zakładów edukacyjno - wychowawczych dla dziewcząt. W każdym z nich nie powinno być jednak - jej zdaniem - więcej niż kilkadziesiąt uczennic - czyli po kilka dziewcząt w jednej klasie, z uwagi na indywidualizm w nauczaniu. Matka Marcelina uważała, że zarówno rola rodziców, jaki nauczycieli jest istotna w procesie wychowawczym, a ich wysiłki powinny się łączyć dla dobra dzieci.
"Nauczyciele są prawą ręką rodziców, w przedłużeniu ich władzy i powagi wobec dzieci. (...) Pierwszy warunek w nauczycielstwie to, żeby nie tylko kształcić, ale i wychowywać. Nie należy nigdy zapominać, że się ma przed sobą żywą cegiełkę pod budowę przyszłości kraju i świata."
W ocenie Matki Marceliny są jednak takie płaszczyzny, w których żaden nauczyciel nie zastąpi rodzica, a jest to przede wszystkim domowa szkoła wiary, jaką powinno się rozpocząć od najmłodszych lat.
"Matka - chrześcijanka, religijnie chcąca wychować dziecko swoje, nie czeka jego późniejszego rozwoju, aby mu umysłowo mówić o wierze, ale jeszcze w kolebce, bierze mu rączkę i uczy się je żegnać tak, aby potem nie umiało obudzić się ani zasnąć bez tego znaku."
Matka Marcelina nie poleca stosowania kar - jej zdaniem "dzieci trzeba brać sercem, bo tą stroną tylko dadzą się wziąć i pokierować dobrze." Prawda więc i serce są najlepszymi środkami wychowawczymi, a przykład da dużo więcej korzyści niż jakiekolwiek nakazy i zakazy. Nie da się bowiem w żaden sposób nakazać szacunku, ale trzeba go sobie w oczach dziecka wyrobić, zasłużyć na niego swoją postawą i pracą.
"Wychowanie nie jest rutyną, ani też nauką oderwaną - jest ono odbiciem kierownictwa Bożego w stosunku do dusz, a wychowawca narzędziem w ręku Jego. Każde dziecko - to osobna książeczka, w której czytać trzeba oczyma miłości, przez światło łaski."
Co zatem istotne - aby dobrze wychowywać, trzeba samemu być dobrze wychowanym. Nie ma zatem lepszego sposobu na podwyższenie efektywności nauki dzieci niż nasza praca nad sobą. Nie żałujmy na nią trudu i sił, bo jej odbicie odnajdziemy w naszych najmłodszych.
Komentarze
Prześlij komentarz