Plan, by nie mieć planu
Za kilka dni Wielki Post i większość osób wierzących wybiega już myślami ku swoim planom na ten czas. Bardzo popularne jest robienie sobie rozmaitych wielkopostnych postanowień, o czym ostatnio dużo rozmawiam z moimi córeczkami. Zachęcam je do tego, by podjęły się drobnych wyrzeczeń, stosownych do ich wieku, one zaś pytają mnie: a Ty, Mamusiu, jakie jest Twoje wielkopostne postanowienie? Nie wypada mi mówić im tego wprost, ale moim planem na przyszłość jest po prostu brak planu, do czego zachęcił mnie szczególnie ks. Aleksander Woźny.
Ks. Woźny przekonuje, że my sami z siebie nie możemy uczynić nic, a wszystko jest łaską daną nam od Boga. Trzeba nam więc współpracować z tą łaską i otworzyć się naprawdę na działanie Boga w naszym życiu. Droga duchowego dziecięctwa właśnie na tym polega, by o wszystko pytać Boga i nie liczyć na samego siebie.
„Bóg ma jakiś plan co do nas, tak że człowiek, który Mu ufa nie musi mieć już żadnego swojego planu.”
Trudna to mowa. Ja - zawierzona Maryi, codziennie odnawiająca ten akt. Ja, która dzieci oddałam Maryi na Jasnej Górze - właśnie ja mam największy problem z zaufaniem. Uświadomił mi to kapłan podczas ostatniej spowiedzi, który po wysłuchaniu mojej krótkiej i rzeczowej litanii rzekł tylko: Dziecko, jeśli życia swojego nie oprzesz na woli Bożej, to wszystko Ci w tym życiu runie.
Wielkie owoce przynosi mi codzienne czytanie rozważań i kazań ks. Woźnego - kapłana, który nie nastawiał budzika, tylko modlił się wieczorem: Jezu, obudź mnie jutro o właściwej godzinie. Ks. Woźny nie prowadził też kalendarza, lecz prosił Boga, aby mu o wszystkim przypominał. Ten święty kapłan pouczał wiernych:
„Jeśli już koniecznie chcemy robić postanowienia, to muszą one być drobne i na czas krótki - na przykład: nie palić papierosów w Wielkim Poście. Droga dziecięctwa nie opiera się wcale na postanowieniach. Trzeba się oprzeć na czymś mocniejszym niż nasze postanowienia.”
Nie znaczy to wcale, że mamy nie dążyć do poprawy, nie nawracać się ani nie podejmować się wyrzeczeń. Wręcz przeciwnie. Musimy jednak prosić Boga, by nam pokazał, w czym się mamy najbardziej odmieniać. Choćbyśmy wytrwali cały Wielki Post w najtrudniejszych postanowieniach - żadna w tym nasza zasługa. Możemy przez to tylko popaść w pychę, która jest jednym z grzechów głównych. Trzeba nam wielkiej pokory - „by Bogu nie stawiać oporu, choćby nas miało to kosztować”.
Każdy z nas ma w życiu takie płaszczyzny, do których najchętniej nie wpuściłby nikogo. Nasze wielkie miłości, słabości, czułe punkty. Przyjdź, Panie, przyjdź wszędzie, rozgość się, ale do tej izdebki pod schodami nie wchodź! Tam jest tylko gromada myszy i kupka popiołu, nic wartego uwagi. Rok temu pisałam o słowach ks. Prymasa - byśmy pozwolili, aby ożyła w nas garstka popiołu. Bóg chce wejść w całe nasze życie, chce wymieść stare śmieci i odgarnąć popiół. I chyba po to dał nam właśnie święty czas Wielkiego Postu…
Coraz bardziej zachęcasz mnie Agato by sięgnąć do kazań Ks. Aleksandra. Niesamowity kapłan.
OdpowiedzUsuń