W moich rozważaniach na temat owoców Ducha Świętego w tym miesiącu zatrzymałam się dłużej nad skromnością. Jakie to dziś niepopularne słowo, jakie niedoceniane, a przecież już św. Tomasz z Akwinu pisał o nim, że jest dopełnieniem szlachetności. Zastanówmy się nad tym, co daje nam skromność i czy skromności ujmuje przeglądanie się w lustrze.

Bardzo trafnie o skromności pisze św. Tomasz z Akwinu. Uznaje on, że szlachetność, jako pewnego rodzaju nagroda za utrwalone w człowieku moralnie dobre postępowanie, znajduje swoje dopełnienie w cnocie skromności. Zadaniem skromności jest mówiąc najoględniej, wprowadzanie porządku w dziedzinę naszych zewnętrznych ruchów i uczynków. Można więc powiedzieć, że jest to wewnętrzna siła naszej duszy, która w pewien sposób układa w nas to, co zewnętrzne. Dlatego mówimy o skromnym stroju, zachowaniu, dobytku i w dużej mierze odnosimy skromność do rzeczy materialnych. Często jednak mylimy skromność z ubóstwem, uznając, że człowiekowi skromnemu nie wypada absolutnie niczego posiadać, stroić się ani zbyt głośno śmiać. Niejedna z osób, które promują godny i skromny strój usłyszała pod swoim adresem uwagi: czy wypada tak mizdrzyć się przed lustrem, czy wypada tak stroić, gdzie Twoja skromność?
Czy ładny, modny i zadbany ubiór u kobiety jest oznaką nieskromności? Oddam głos bliskim mojemu sercu świętym i błogosławionym kobietom, które w swoim życiu praktykowały cnoty w stopniu heroicznym i zostały wyniesione na ołtarze.
Bł. Aniela Salawa, jak pisze w książce wydanej staraniem wyd. Bratni Zew, o. Albert Wojtczak:
"Wyzbywszy się próżności, nie zatraciła bynajmniej poczucia piękna w ubiorze, a nawet nie zerwała zupełnie z elegancją zewnętrzną. Przeciwnie, do końca życia dbała o wygląd zewnętrzny, nigdy nie opuszczała się pod tym względem, nie znosiła w swoim otoczeniu niedbalstwa, jej mieszkanie było czyste, staranie uporządkowane i piękne.
Tylko, że późniejsze staranie Salawy o wygląd zewnętrzny nie wypływało z próżności, z chęci podobania się ludziom, lecz było wynikiem przeświadczenia, że dla Boga miała być piękna nie tylko dusza, nie tylko serce, ale także ciało wraz ze strojem, który je zdobi."
Dlatego, gdy wyśmiewano się z niej, że jak na służącą zbytnio się stroi, odpowiadała: "tak właśnie ma wyglądać osoba, którą zdobi łaska uświęcająca, ładnie ma ubierać się dziewczyna, która Boga kocha."
Również św. Joanna Beretta Molla jest dla nas przykładem nieszablonowej świętej. Choć głównym powodem wyniesienia jej na ołtarze była heroiczna postawa miłości wobec nienarodzonego dziecka, to jednak ta kobieta naprawdę kochała życie. Nosiła modne sukienki, śledziła najnowsze paryskie magazyny, malowała paznokcie, chodziła do opery i na górskie wędrówki, spełniała się nie tylko w roli troskliwej mamy, ale i w powołaniu lekarza. Myślę, że przy tym, że św. Jan Paweł II wynosząc św. Joannę na ołtarze chciał powiedzieć współczesnemu światu - nie musisz rezygnować z Boga i z rodziny, by "być sobą" i realizować się. Nie musisz w duchu skromności zakładać na siebie pokutnej szaty - możesz podążać drogą do świętości jak Joanna.
Jeszcze słowo o bł. Natalii Tułasiewicz, nieprzeciętnej, artystycznej duszy, która choć w pełni oddana Bogu odnajdywała Go niemal wszędzie - w przyrodzie, w muzyce, poezji. W nieustannym zachwycie nad dziełem stworzenia celebrowała każdą chwilę swojego życia, dbając o piękno i wnosząc je w życie innych ludzi. Dusza tak twórcza, tak wrażliwa jak Natalii miała w sobie jednak widoczny wewnętrzny ład, wewnętrzną dyscyplinę i umiar, które jednak nie przeszkadzały jej w nieograniczonej afirmacji codzienności.
Takie to nieskromne dziś cokolwiek posiadać - może lepiej byłoby oddać to ubogim? Te słowa padły już w Piśmie Świętym, a wypowiedział je Judasz Iskariota.
"Maria zaś wzięła funt szlachetnego, drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi stopy, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku. Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z Jego uczniów, ten, który miał Go wydać: Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim? Powiedział zaś to nie dlatego, że dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano. Na to rzekł Jezus: Zostaw ją! Przechowała to, aby [Mnie namaścić] na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, Mnie zaś nie zawsze macie” (J 12,1-8).
Czego nas uczy historia olejku nardowego? Tego, że nie rzeczy i ich posiadanie są problemem, ale nasz stosunek do nich. Czy są naszą pomocą czy też naszym uzależnieniem? Jak napisał ks. Jan Twardowski: "Cisi ewangeliczni nie myślą o zawojowaniu świata, o posiadaniu. Zapatrzeni w Jezusa." Nie myśląc zatem o tym, ile i co posiadamy, korzystamy z rzeczy posiadanych dla większego dobra, dla osiągnięcia życia wiecznego.
Duchu Święty, przymnóż nam skromności, która trzyma w ryzach naszą tak ludzką zewnętrzność. Skromności niemodnej, niezrozumianej, wyśmiewanej - ale jak pisał Jan Paweł II: "jeśli chcesz znaleźć źródło, musisz iść pod prąd..."
Komentarze
Prześlij komentarz