Etat bez zmiennika - o pracy kobiet

 Wychowałam się w domu, w którym etos pracy zawodowej kobiet był bardzo silny. Być może dlatego, że nie było w nim korzeni szlacheckich, a każdy członek rodziny od najmłodszych lat pracował ciężko na roli. Ponadto moja Mama poprzez swoją pracę zawodową - a była urzędniczką - w dużej mierze utrzymywała dom - z uwagi na okoliczności losowe i dramatyczny wypadek mojego Taty, po którym stracił zdolność do pracy. 

Wszystko to, ale i mój pęd do wiedzy oraz podjęcie się niełatwego prawniczego wykształcenia (5 lat studiów, kolejne 3 aplikacji zawodowej i tygodniowy egzamin państwowy) sprawiło, że nie wyobrażałam sobie, by nie pracować zawodowo. Przeszłam jednak długą drogę, w której za rękę chwycił mnie Prymas - bł. kard. S. Wyszyński. 


Prymas ujął mnie tym, że nie zanegował od razu sensu pracy zawodowej kobiet, mało tego, w pewnym sensie i w określonych ramach był jej zwolennikiem. Jako jedyny wówczas postulował niezwykłe stanowisko, by kobiecie za pół etatu płacić jak za cały:
"Jeśli matka jest wysoko wykwalifikowanym specjalistą, powinno się dać jej możność pracy w dziale, który ją interesuje. Trzeba wtedy tworzyć półetaty, ale płatne jak cały etat. Z tytułu sprawiedliwości społecznej należy się takiej matce dodatek za wychowanie dzieci, bo i to jest służba społeczna."

Prymas szanował kwalifikacje kobiet i tego zawodowego rozwoju im nie bronił, podkreślał jednak, że każda pracująca matka musi mieć świadomość hierarchii ważności - przede wszystkim jest matką, dopiero później - pracownicą.

"Dałby Bóg, aby kobieta - matka pracująca zawodowo czy naukowo, siedząca przy retorach w laboratorium, podsumowująca kolumny cyfr w księgach buchalteryjnych - wiedziała, że najwspanialszym cudem natury nie jest świat odkrywany w retorcie laboratoryjnej, lecz jej własne maleństwo. (...)
Czy to nie jest cud? Czy to nie jest - wybaczcie, drogie matki, najwspanialsza fabryka czy laboratorium, którego godności i wartości nic nie przesłoni? To cud Boży, który dzieje się w was. I nikt nie zastąpi was tam właśnie - mówiąc słowami pisarki Rachmanowej - w "fabryce nowych ludzi". A tymczasem wszechwładztwo ekonomizmu produkcyjnego niekiedy wyrywa was z rodzin, zagarniając do pracy niewątpliwie użytecznej, jednakże tym samym wyrywa jakby spod waszych serc nowe życie narodu. A przecież jest jakaś hierarchia wartości!"



Nie zastąpi Ciebie nikt, droga matko i są to słowa, z którymi nie da się w żadnej mierze polemizować. Każda inna osoba - nawet z rodziny - może dać dziecku wszystko, ale nigdy nie da mu serca matki. Spójrzmy, co dziś dzieje się w naszym kraju. Dobrze, że rozwija się politykę prorodzinną, obejmując wsparciem rodziców dzieci od 12 do 36 miesiąca życia. Jednak czy ten kierunek jest słuszny? Dlaczego mama, która zdecyduje się po urlopie macierzyńskim wrócić na etat otrzyma trzykrotnie wyższe wsparcie z budżetu państwa niż mama, która postanowi pozostać z dzieckiem w domu? Logika jest tu według mnie zaburzona. Wszak mama wracająca do pracy wypracuje wynagrodzenie, a mama pozostająca w domu całą swoją pracę odda własnym dzieciom. Zachęca się matki, by opiekę nad dziećmi przekazały babciom (stąd nazwa planowanego świadczenia: "babciowe"), które są z pewnością nieocenioną pomocą. Jednak ich rola jest inna i nigdy nie zastąpią one dzieciom matek. 

Prymas Wyszyński już w latach 60. i 70. postulował:
"Jeżeli wszystkim zależy na dowartościowaniu rodziny, to nie trzeba rodzinie odbierać wpływu na wychowanie dziecka, tylko stworzyć takie warunki, aby mogło ono jak najdłużej przebywać w domu. (...) Jeżeli dzisiaj polityka rodzina ma iść we właściwym kierunku, to nie w tym, aby zatrzymywać dzieci jak najdłużej poza rodziną. Ma ona przede wszystkim dowartościować ekonomicznie rodziców, aby mogli otoczyć opieką dzieci w domu."


Prymas wskazywał: "Największym dziś kryzysem jest kryzys życia rodzinnego: brak poczucia bezpieczeństwa małego Polaka w rodzinie - bądź co bądź jeszcze katolickiej - brak zabezpieczenia jego formacji duchowej, religijnej w szkole, w której elementy kultury narodowej, a więc chrześcijańskiej są starannie wyniszczane."

Dzisiaj jest wiele możliwości - przede wszystkim szansą jest praca zdalna, która może być wykonywana z domu i w elastycznych godzinach. To szansa również dla mnie, która będąc po raz trzeci w stanie błogosławionym świadomie rezygnuję z pracy zawodowej, planując podejmować ją zdalnie w dogodnych dla siebie i rodziny porach. Nie była to w moim przypadku decyzja łatwa, ale przyniosła mi wiele pokoju w sercu.

Daleka jestem od wskazywania jedynych i właściwych rozwiązań, bo każda mama jest w zupełnie innej sytuacji życiowej. Chcę tylko podkreślić, że praca zawodowa nie jest niczym złym, nie trzeba jej demonizować, jednak zawsze powinna stać niżej w hierarchii wartości niż rodzina - bo jak mówił Prymas:

"Dzisiaj świat kobiet przeżywa ogromną ewolucję. Coraz więcej mamy kobiet z dyplomami akademickimi, wyspecjalizowanych, oddających kulturze światowej wielką przysługę, dzięki właściwościom duszy kobiecej, jakimi są: subtelność, wnikliwość, sumienność. Ale człowiekowi współczesnemu potrzeba przede wszystkim serca! Najbardziej dyplomowana matka, ale bez serca nie potrafi wychowywać dzieci, nie spełni swoich zadań rodzinnych. Młodemu pokoleniu - przyszłości Narodu, potrzebne jest serce matki."

Komentarze