Już jutro, 1 sierpnia, będziemy obchodzić kolejna już rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Powstania, o którym z każdym kolejnym rokiem mówi się coraz bardziej ostro i bezlitośnie. Powstania, które pochłonęło wiele ofiar - żołnierzy i cywilów i na zawsze zmieniło obraz Warszawy i całego naszego kraju. 

W Powstaniu Warszawskim udział brał również Stefan Wyszyński, wówczas młody ksiądz, pod pseudonimem „Radwan III” posługiwał jako kapelan podwarszawskich oddziałów Armii Krajowej w grupie „Kampinos” i szpitalu powstańczym w Laskach.  


Pamiętam pierwsze dni powstania warszawskiego. Przebywałem na terenie Kampinosu. Biegnąc z komżą i stułą do miejsca, w którym właśnie zakończyła się bitwa z oddziałami niemieckimi, natknąłem się na trzech rannych żołnierzy z wyszarpanymi wnętrznościami. Zatrzymałem się przy nich. Wokół nie było nikogo. Jak im pomóc?"

Stefan Wyszyński nie był tylko duchowym przewodnikiem powstańców, włączał się we wszystkie prace w powstańczym szpitalu - przenosił rannych, prał bandaże czy pomagał w opatrywaniu rannych. Wspierał, modlił się, spowiadał i trzymał za rękę. 

„Pamiętam operację bardzo dzielnego żołnierza, któremu trzeba było odjąć nogę. Powiedział, że zgodzi się na operację pod tym warunkiem, że przez cały czas będę przy nim stał. Złapał mnie za rękę i trzymał ją, dopóki nie zaczął działać środek usypiający. Byłem wtedy strasznie nieuczciwy, bo gdy poczułem, że jego ręka opadła, pobiegłem do innych, których trzeba było spowiadać lub przygotować do następnych operacji. Aby zdążyć na czas, umówiłem się tylko z lekarzem, że mnie natychmiast wezwie, gdy mój żołnierz zacznie się budzić. W tym wypadku nie było innego wyjścia. Przyszedłem w porę, gdy on budził się już po operacji. Było to dla niego wielką pociechą, podtrzymaniem i otuchą. Wystarczyła sama życzliwość, współczująca obecność, jakieś dobre słowo, trzymanie za rękę”.

Wsparcie, którego udzielał, było nieocenione. Dodawał nadziei i ducha, tam, gdzie ten nadziei zupełnie już nie było. O tym jednak, jak bardzo przeżył ten czas, późniejszy Prymas pisze jedynie w swoich wspomnieniach:

„Pamiętam, jak byłem zmęczony, znużony tą ciągłą krwią, amputacjami, koszami wynoszonych rąk i nóg, tą męką żołnierzy, którzy byli bohaterscy na froncie, a jak dzieci na stole operacyjnym. Patrzyłem na to wszystko, przeżywałem strasznie. Wydawało mi się, że nie dla mnie ten obraz, ale dzisiaj rozumiem, jak wiele mi to dało"

  
Ks. Wyszyński przemieszczał się również pomiędzy powstańczymi szpitalami, by posługiwać najbardziej potrzebującym. Nieustannie zdarzały się sytuacje zupełnie ekstremalne, które Prymas opisuje następująco: 

„Pamiętam pewne zdarzenie. Biegałem od jednego szpitala do drugiego. W Laskach pod Izabelinem były szpitale powstańcze; była też izba dla kobiet, które przerażone, uciekając z płonącego Żoliborza , po drodze, w rowach, rodziły przedwcześnie swoje dzieci. Zbieraliśmy je po polach jak gruszki spadające z drzew…” 

Ks. Wyszyński podczas powstania nieustannie ocierał się o cierpienie i śmierć. Nie znalazłam jednak w jego tekstach żadnej, choćby najmniejszej, krytyki wobec powstania. Prymasa pisze za to o tym, że miłość - w tym miłość do ojczyzny - wymaga od nas nierzadko ofiary. 

„Chodząc dziś po ulicach Stolicy, pamiętajmy, że jest to miasto, w którym zginęło ponad 300 tysięcy warszawian. Najlepsza młodzież obmyła krwią swoją bruki tego miasta. Tak się miłuje. Nie ma miłości bez ofiary. Przez taką miłość zyskuje się prawo do Ojczyzny. Dlatego młodzież gotowa była na wszystko. Zdolna była walczyć o wolność i zarazem wybraniać się przed nienawiścią”. 


Czy Prymas zadawał sobie pytanie: po co to wszystko? 

Z pewnością. I Bóg zesłał mu odpowiedź. Pod koniec powstania warszawskiego mieszkający w Laskach ks. Stefan Wyszyński zobaczył na niebie chmurę wirujących kartek niesionych przez wiatr od strony płonącej stolicy. Na jednej z nich widniał niedopalony fragment ze słowami: „Będziesz miłował”. Wyszyński zaniósł karteczkę do kaplicy, pokazał siostrom i powiedział: „Nic droższego nie mogła nam przysłać ginąca stolica. To najświętszy apel walczącej Warszawy do nas i do całego świata. Apel i testament… Będziesz miłował”.


Dlaczego Bóg dopuszcza wojny, cierpienie i śmierć niewinnych ludzi? Nie wiem. To wielka tajemnica. Ale może - idąc tropem podsuniętym przez Prymasa Wyszyńskiego, może chodzi o to, byśmy nie umarli duchowo? Może tylko takie wstrząsy pozwolą nam nauczyć się kochać? 

————————————————————————-

Fotografie stanowią kadry z filmu „Wyszyński - zemsta czy przebaczenie?” reżyseria i scenariusz Tadeusz Syka, 2021.

Źródła cytatów:

Prymas Stefan Wyszyński, marzec 1966 r, Warszawa, w: Idzie nowych ludzi plemię, Poznań-Warszawa,

Stefan Kardynał Wyszyński, Z gniazda orląt… Wybór przemówień i konferencji dla młodzieży, Rzym 1972,

S. Wyszyński, Droga życia, Warszawa 2001



Komentarze