Metafizyka wstydu wg Karola Wojtyły

 

Dzisiejszy świat wmawia nam, że wstyd jest czymś złym. Zewsząd krzyczy się, że nie wolno nam się ograniczać ani powstrzymywać, bo to źle wpływa na nasz organizm, a szczególnie na naszą psychikę. Stąd właśnie tak dalekie przesunięcie granic co do stroju, jaki obserwujemy co dnia na polskich ulicach, czy ekscentryczne ubiory i zachowania tzw. celebrytów. Nawet świat kultury i sztuki jest przesiąknięty tym rozluźnieniem obyczajowym, a międzynarodowe festiwale, takie jak Eurowizja, nie są już tylko świętem dobrej muzyki. 


Pozostaję pod wielkim wrażeniem lektury, do której wróciłam ponownie po latach, a mianowicie książki Karola Wojtyły pt. "Miłość i odpowiedzialność." Urzekł mnie szczególnie rozdział zatytułowany "Metafizyka wstydu", dlatego postanowiłam podzielić się z Wami tym, co odkryłam, a co Karol Wojtyła opisał jej kilkadziesiąt lat temu.

Przyszły Papież wskazuje, że "Osoba jest bytem wewnętrznym, tj. posiada sobie tylko właściwe wnętrze, stąd rodzi się potrzeba ukrywania (czyli pozostawania wewnątrz) pewnych treści czy wartości."
Zdaniem Wojtyły, "zjawisko wstydu występuje wówczas, gdy to, co z racji swojej istoty czy swego przeznaczenia winno być wewnętrzne, wychodzi poza obręb wnętrza osoby i staje się w jakiś sposób zewnętrzne."

Nie ma to nic wspólnego z lękiem, choć ktoś może się bać, że to, co chciałby zachować dla siebie, ujrzy światło dzienne. Jednak sam wstyd sięga poza lęk.

Wstydu nie można postrzegać w kategoriach negatywnych, jest to raczej coś bardzo pozytywnego, co świadczy o głębi życia wewnętrznego człowieka. W dzisiejszych czasach widzimy, czym skutkuje całkowite odrzucenie wstydu. Social media stały się publicznym pamiętnikiem, w którym umieszczamy dosłownie wszystko, choć zdecydowana większość z tych treści powinna zostać tylko dla nas lub dla naszych najbliższych.
Wyjście poza granice wstydu otworzyło drogę do odrzucenia wstydliwości, którą Karol Wojtyła definiuje jako stałą gotowość do unikania tego, co bezwstydne. Łączy się to również z zanegowaniem wstydu seksualnego. 


Karol Wojtyła wskazuje, że "wstyd seksualny gruntownie wytycza w pewnej mierze kierunek całej moralności seksualnej. (...) Spontaniczna potrzeba ukrycia samych wartości seksualnych związanych z osobą jest naturalną drogą do odsłonięcia wartości samej osoby. Wartość osoby jest ściśle związana z jej nietykalnością, z jej pozycją ponad "przedmiotem użycia." Wstyd seksualny niejako odruchowo broni tej pozycji, broni więc także wartości samej osoby."

Należy zgodzić się z Przyszłym Papieżem, że ten wstyd jest słuszny, ponieważ istnieją głębokie powody, aby przejawy miłości pomiędzy kobietą a mężczyzną pozostawić tylko dla nich i ukryć je przed wzrokiem innych osób. Tylko mężczyzna i kobieta mogą w nich bowiem dostrzec coś więcej niż tylko fizyczność, to oni są strażnikami tajemnicy, która tylko dla nich ma głęboki sens i nie powinna zostać odarta z tej atmosfery wyjątkowości. Tylko wstyd zabezpiecza wartość osoby, bo działa on niejako na zewnątrz. Wojtyła wskazuje bowiem, że pomiędzy kobietą a mężczyzną zachodzi zjawisko, które nazywa absorpcją wstydu przez miłość. Uczucie, więź wewnętrzna sprawia, że tylko dwoje bliskich sobie ludzi mogą połączyć się tak ściśle, że tworzą jedno ciało. Wszelkie przejawy zewnętrzności mogą to zniszczyć.

Skoro współcześni ludzie odrzucają wstyd i wstydliwość, coraz powszechniej mamy do czynienia z problemem bezwstydu, który jak zauważa Karol Wojtyła, burzy cały porządek moralny. 

"Bezwstydem ciała nazwiemy taki sposób bycia czy postępowania jakieś konkretnej osoby, w którym wysuwa ona na pierwszy plan samą wartość sexus tak dalece, że przesłania istotną wartość osoby. W konsekwencji staje ona niejako w pozycji przedmiotu użycia, w pozycji bytu, do którego można odnieść się używając go tylko, a  nie miłując."

Przyszły Papież odróżnia to wyraźnie od pruderii, która jest pewną formą zakłamania i ma całkowicie zafałszowane intencje.


Wstyd jest naturalną, wrodzoną potrzebą do ochrony naszej wewnętrzności. Bez wstydu jesteśmy nadzy nie tylko fizycznie, ale i duchowo, odarci, niepełni. Z tego rodzą się przeróżne nieszczęścia i osobiste tragedie.
Karol Wojtyła zwraca szczególną uwagę na strój, który może być bezwstydny. 

"Bezwstydne w stroju jest to, co wyraźnie przyczynia się co rozmyślnego przesłonięcia najbardziej istotnej wartości osoby przez wartości seksualne, co "musi" budzić taką reakcję, jakby osoba była tylko "możliwym sposobem użycia" a nie przedmiotem miłości ze względu na swoją wartość osobową."

Często słyszy się dzisiaj głosy, że wolno nam się ubierać, jak chcemy i gdzie chcemy, nie jesteśmy odpowiedzialni za emocje, jakie budzimy w innych. Na to również odpowiada Karol Wojtyła:
"Człowiek nie jest istotą tak doskonałą, aby widok ciała osoby, zwłaszcza osoby drugiej płci, budził w nim tylko bezinteresowne upodobanie i w ślad za tym proste umiłowanie tej osoby. W rzeczywistości budzi on również pożądanie, czyli chęć użycia, skoncentrowaną na wartościach sexus z pominięciem istotnej wartości osoby. I z tym trzeba się liczyć."

Strój mamy po to, by nam służył i my mamy obowiązek używać go rozumnie. Spełnia on swoją funkcję w różnych okolicznościach -Karol Wojtyła zwraca uwagę, że trzeba odczytywać go i dostosować do okoliczności. "Dla przykładu nie jest bezwstydem używanie stroju kąpielowego w kąpieli, natomiast jego używanie na ulicy czy choćby na spacerze kłóci się z wymogami wstydu."

Często ostatnio spotykam się z opiniami wyzwolonych kobiet, które uważają, że mogą chodzić po ulicach nawet nago, bo w ten sposób akcentują piękno Boskiego stworzenia. Jakże wiele tu niezrozumienia. Bóg dał nam rozum i wolną wolę, a także narzędzia, jakimi mamy się posługiwać. To, co ma nam służyć, źle wykorzystane może nam uczynić krzywdę. Jeśli nie wrócimy do ochrony tego, co powinno być wewnętrzne, w pewnym momencie odczujemy, jak bardzo puści jesteśmy. Żaden człowiek nie jest w stanie wypełnić tej pustki w nas samych. 

Komentarze