Niezłomni pasterze polskiego Kościoła

 

    W ostatnim wpisie z cyklu #rokantoniegobaraniaka pisałam o tym, jak wyglądała współpraca Antoniego Baraniaka z Prymasem Hlondem, która została przerwana przez nagłą śmierć Prymasa. Dziś chciałabym skupić się na tym, jak to się stało, że Bóg splótł ze sobą losy dwóch niezwykłych, charyzmatycznych pasterzy - Antoniego Baraniaka i Stefana Wyszyńskiego. Za każdym wielkim człowiekiem stoi wielu ludzi, którzy nie żałują sił i trudu, by pracować, pomagać, wspierać - często cicho, skromnie, z tylnego siedzenia. Właśnie tak wyglądała praca abp Antoniego Baraniaka jako sekretarza Prymasa Stefana Wyszyńskiego. 


Kard. Stefan Wyszyński – w przemówieniu żałobnym nad trumną arcybiskupa Antoniego – powiedział: „Biskup Baraniak uwięziony […] był dla mnie niejako osłoną. Na niego bowiem spadły główne oskarżenia i zarzuty, podczas gdy mnie w moim odosobnieniu przez trzy lata oszczędzano. Nie oszczędzano natomiast biskupa Antoniego. Wrócił na Miodową w 1956 roku tak wyniszczony, że już nigdy nie odbudował swej egzystencji psychofizycznej. Pozostał człowiekiem drobnym, […] choć niezwykle aktywnym, podejmującym każdy trud bez wahania. […]). O tym, co wycierpiał, można się było dowiedzieć tylko od współwięźniów. [….]. Domyślałem się, że mój względny spokój w więzieniu zawdzięczam jemu, bo on wziął na siebie jak gdyby ciężar całej odpowiedzialności Prymasa Polski. To stworzyło między nami niezwykle silną więź. Wyraża się ona z mojej strony w głębokim szacunku dla tego człowieka, a zarazem w serdecznej wdzięczności wobec Boga, że dał mu tak wielką moc, iż mogłem się na nim spokojnie oprzeć”.

Te słowa tylko pokazują, jak niezwykła relacja łączyła tych dwóch niezłomnych pasterzy Kościoła.
Jak wyglądała ona jednak jeszcze przed uwięzieniem?

Papież Pius XII przychylił się do "ostatniej woli" Prymasa Hlonda i jego następcą uczynił biskupa lubelskiego, Stefana Wyszyńskiego. Nowy Prymas nie mógł wyobrazić sobie pełnienia obowiązków bez Antoniego Baraniaka, którego uczynił swoim sekretarzem i kapelanem. Chociaż 26 kwietnia 1951r. Antoni Baraniak został nominowany biskupem sufraganem gnieźnieńskim, nadal pracował w Sekretariacie Prymasa Polski i był jego kierownikiem. 




Najbardziej porusza mnie codzienność, którą dzielili bp Baraniak i kard. Wyszyński. Prymas pisze o tym następująco:
"Nie można wskazać lepszej charakterystyki tej osoby delikatnej, szczupłej, wychudzonej, jak tylko zaznaczając, że ten człowiek spalał się, poświęcając się bez przerwy rozliczonym sprawom, z nadzwyczajną żywotnością i starannością."
"Był człowiekiem dyskretnym, raczej milczącym. W pracy był dokładny, spraw nie opuszczał, dopóki ich nie wykonał. Był w swej pracy precyzyjny. Widzieliśmy to przez długie lata podczas pracy ks. Antoniego Baraniaka w Sekretariacie Prymasa Polski. Pracował przy Prymasie Hlondzie, pracował też przy mnie, bo odziedziczyłem go w błogosławionym "spadku" po moim poprzedniku. Uszanowałem ten "spadek". Radowałem się, że Ksiądz Antoni okazał się dla mnie bliskim i wiernym współpracownikiem. Spokojnie prowadził wszystkie zlecone sobie, jakże niekiedy trudne, sprawy Kościoła w Polsce."

Ta codzienność to były tony dokumentów, sprawy wymagające szczególnej dyskrecji, w tym przeróżne pośrednictwo i interwencje np. petycje wysyłane do rządu w sprawie uwięzionych duchownych. W kwietniu 1951 r. towarzyszył Prymasowi w Watykanie podczas wizyty ad limina apostolorum.


Z całą pewnością Antoni Baraniak stał ramię ramię z Prymasem Wyszyńskim na pierwszej linii frontu w tej wojnie między komunistycznym aparatem a Kościołem w Polsce. Dlatego też władze szybko utworzyły wokół Baraniaka siatkę agentów. Kontrolowany i podsłuchiwany był do końca swojego wiernego i ofiarnego życia. 

c.d.n.

__________________________________________________
Tekst powstał na podstawie:
1. Ks. J.Wąsowicz, "Niezłomny pasterz Kościoła. Arcybiskup Antoni Baraniak SDB", wyd. AA, Kraków 2023,
2. K. Białecki, R. Łatka, R. Reczek, E. Wojcieszyk, "Arcybiskup Antoni Baraniak 1904-1977", Instytut Pamięci Narodowej, Poznań - Warszawa 2017.

Komentarze