Już 12 września 2025 r., do kin w całej Polsce wchodzi film "Triumf serca" - to nieopowiedziana dotąd historia ostatnich dni życia św. Maksymiliana Marii Kolbego, jakie spędził w celi głodowej. Film ten dzięki uprzejmości Rafael Film, który odpowiada za dystrybucję w Polsce, mogłam zobaczyć jeszcze przed premierą. Obejrzałam go i muszę przyznać, że jest to jeden z najbardziej poruszających filmów, jakie kiedykolwiek w życiu widziałam. Taki, który zostaje w głowie i w sercu na bardzo długo, skłania do głębokich przemyśleń i jest tylko pretekstem do czegoś znacznie większego...

Film "Triumf serca" rozpoczyna się od chwili, w której św. Maksymilian Kolbe dobrowolnie zgłasza się do odbycia kary w bunkrze głodowym za innego więźnia, Franciszka Gajowniczka, męża i ojca rodziny. W momencie, gdy paradoksalnie wszystko się kończy - tym razem wszystko się zaczyna. Początkowa beznadzieja i rozpacz współwięźniów dzięki niebywałej sile ducha ojca Maksymiliana przekształca się w nadzieję. Śmierć staje się prawdziwym misterium, godnym przejściem do wieczności i triumfem ludzi prawdziwie wolnych, choć uwięzionych przez drugiego człowieka. Nawet w sytuacji, jak wydawałoby się po ludzku - bez wyjścia, toczy się walka o coś zupełnie innego - o życie wieczne, o dusze, o wiarę. Z walki tej, mimo chwil załamania, wszyscy współwięźniowie wychodzą zwycięsko właśnie dzięki cichej obecności i prowadzeniu ojca Maksymiliana. Mamy do czynienia z mistrzowsko naszkicowaną wizją zmagań duchowych, z jakimi każdy z nas w każdym czasie musi się mierzyć. Albowiem ponad naszymi ziemskimi wydarzeniami dzieją się te skryte przed ludzkim wzrokiem i ważą się losy naszej wieczności, o której tak często zapominamy, skupieni na doczesności.
Jedna z najpiękniejszych scen z całej produkcji to ta, będąca obrazowym przedstawieniem nieba. Oto ojciec Maksymilian prowadzony przez samą Maryję udaje się do chaty, w której wesoło migocą światła i pali się ogień. Wewnątrz spotyka swoich braci z więziennej celi, radośnie tańczących i bawiących się. Tak spełniają się słowa z Księgi Psalmów: "Zamieniłeś w taniec mój żałobny lament, wór zdjąłeś ze mnie, obdarzyłeś radością, aby wciąż moje serce Tobie psalm śpiewało. Boże mój i Panie, będę Cię sławił na wieki."
Trzeba przyznać, że film jest bardzo realistyczny i nie pozbawiony mocnych scen (jak choćby moment, w którym więźniowie dzielą się złapanym szczurem czy rzucają się, by łapczywie spijać padający deszcz). Wszystko to jednak wzmaga dramaturgię i podkreśla to, o co tak naprawdę toczy się stawka - o nasze człowieczeństwo i godność dzieci Bożych. Ojciec Maksymilian wielokrotnie tonuje nastroje, uspokaja, dodaje otuchy, a w konsekwencji ratuje niejedną duszę zagubioną wśród lęku i beznadziei.
Sam jednak, jak pokazują retrospekcje, nie jest człowiekiem bez skazy. Uświadamia sobie własne błędy i grzechy, jednak widać w nim niezwykłą pokorę, bezgraniczne zawierzenie Bogu i Niepokalanej. Właśnie w tym tkwi jego duchowa siła. Sam z siebie nigdy nie byłby w stanie unieść nie tylko własnej sytuacji, ale również losów współwięźniów, którzy widzieli w nim ostatnie światełko nadziei. Szczególną uwagę warto zwrócić na znamienną duchową walkę między ojcem Maksymilianem a niemieckim oficerem. Choć pozornie to nierówni zawodnicy. bo to Niemiec więzi zakonnika i od niego zależą jego losy, to tak naprawdę nie on odnosi zwycięstwo w tej wojnie. Niemiec uosabia zło i ciemność, a św. Maksymilian niebo i światłość.
Film "Triumf serca" jest wielowymiarowy. Choć opowiada jedną historię to ma tak naprawdę charakter niezwykle symboliczny. Zwycięzcy są w istocie przegranymi, a ci, którzy ponoszą śmierć - żyją wiecznie. Ta typowa dla Boga logika jest zupełnie obca ludziom, dlatego czasem trudno nam ją przyjąć i zrozumieć. Jedynie przykłady świętych takie jak św. Maksymilian pozwalają nam uwierzyć w to, że "tylko miłość jest twórcza."
Poruszające dialogi, ujmujące zdjęcia, mistrzowska gra aktorska, a przede wszystkim historia, która choć wydarzyła się już 80 lat temu, a bywa nadal aktualna - to właśnie jest wielkim atutem filmu "Triumf serca." Jednak prawdziwą siłą tej produkcji jest to, co można wyczytać między wierszami, poczuć pośród mijających scen, zrozumieć dopiero. gdy pojawią się napisy końcowe. To prawda o nas samych, o wierności Bogu i Jego przykazaniu miłości ujęta w przepiękne filmowe ramy, najmocniej porusza serca widzów. I jestem pewna, że Wasze również poruszy, dlatego z ogromnym przekonaniem polecam Wam, aby udać się do kin i pozwolić sobie na jeden wieczór wzruszenia, a może nawet łez, który z pewnością zamieni się w niejedną głębszą refleksję.

W świetle obrazów z "Triumfu serca" czytam również bieg ostatnich niespokojnych dni. Przypominam sobie słowa św. Maksymiliana Kolbe: "Przede wszystkim unikaj smutku i zmartwień, bo nie ma racji do smutku. Czyż Opatrzność Boża nie kieruje światem? Czy może się wydarzyć cokolwiek, o czym by Pan Bóg nie wiedział i nie dopuścił? Jeżeli zaś On to dopuszcza, to bez wątpienia dla dobra naszego."
Jak wielki jest kontrast między głodowym bunkrem a salą weselną, a tak naprawdę dzieli je tylko jeden krok. Ten, o którym decydujemy sami - czy i w którą stronę go zrobimy. Czy będzie to wielki triumf serca - tej miłości, jaka zwycięży w nas mocą łaski Bożej - czy wielka porażka płonnych nadziei złożonych w ulotnej doczesności? Obyśmy zawsze dokonywali dobrych wyborów - jak św. Maksymilian Kolbe, który uwierzył miłości i nie doznał zawodu.
_________________________________________________________
"Triumf serca", reż. Anthony D'Ambrosio, produkcja USA, Polska, dystrybucja polska: Rafael Film,
listę kin, w których grany będzie film znajdziesz tutaj: Rafael Film
Komentarze
Prześlij komentarz