Po dłuższej wakacyjnej przerwie wracam do pisania tekstów na blogu i chciałabym rozpocząć od pewnego podsumowania refleksji i wątków, które przez ostatnie tygodnie poruszałam już w mediach społecznościowych. Z umiłowania pisma ręcznego, piór wiecznych, osobistych notatek zrodziło się we mnie pragnienie, aby zbadać ten wątek w życiu ludzi, którzy mnie inspirują i których słowa są dzisiaj wielką pociechą nie tylko dla mnie, ale i dla wielu innych. Święci, błogosławieni, cisi bohaterowie codzienności przeżywanej w Bożej obecności - nie zawsze przemawiali pełnym głosem. Tak często ich najgłębsze przemyślenia, najcenniejsze myśli, słowa będące dziś dla nas jak ożywczy deszcz - pozostawały jedynie na kartach ich zapisków, dzienników, listów. Stąd zrodził się pomysł na sięgnięcie po te właśnie notatki, spisywane najczęściej odręcznie, atramentem, więc w sposób szczególnie mi bliski. W mediach społecznościowych będę oznaczać takie rozmyślania hasztagiem #pióremodserca
Tutaj natomiast, w mojej kameralnej i subtelnej przestrzeni, która przyjmie każdą ilość znaków, znajdziecie cyklicznie dłuższe teksty - choć nie pisane piórem, lecz na klawiaturze, ale równie z serca, by trafić do Waszych serc.
Bliski mi jak Ojciec Prymas Tysiąclecia, bł. kard. Stefan Wyszyński po raz kolejny, choć dość nieoczekiwanie, okazał się dla mnie wielką inspiracją. To ten, który prowadził swoje odręczne zapiski przez 33 lata. Pisał przede wszystkim dla siebie, a dziś Jego słowami karmi się wiele dusz.

Prymas był człowiekiem pióra i zostawił po sobie mnóstwo rękopisów - nie tylko swoich dzienników. ale też szkiców, kazań, przemówień itp. Pierwszy zachowany wpis pochodzi z 22 października 1948 r. (pamiętnego dnia śmierci kard. Augusta Hlonda), a ostatni - z 12 maja 1981 r. - dnia 35 rocznicy konsekracji biskupiej kard. Wyszyńskiego, napisany został na 16 dni przed śmiercią.
Pisał, jak sam mówił - pro memoria -dla pamięci. Taką nazwę noszą jego publikowane dziś zapiski, których wydanie zaplanowane jest na 27 tomów. Gdy wgłębić się w słowa notowane przez Prymasa odnajdziemy tam nie tylko zapis codziennych wydarzeń, spotkań, przeżyć. Na kartach swoich dzienników wymalował piórem obrazy poznanych ludzi - ich charaktery, intencje, nierzadko wady, którym Prymas poświęcił słowa konstruktywnej krytyki.
Podczas dnia skupienia dla akademiczek w Warszawie w 1964 r. Prymas wskazywał:
"Dobrą rzeczą jest prowadzić terminarz zajęć, zwłaszcza gdy ktoś ma taką pracę, z którą łączą się zobowiązania i terminy. Wówczas w kalendarzu można pewne rzeczy notować: o tej godzinie tu, o tej tam lub gdzie indziej. Można też zapisać na oddzielnej kartce np. co jest do zrobienia w poniedziałek, co muszę zrobić, co powinienem zrobić, co mógłbym zrobić, a co można ewentualnie odłożyć. Musi być jakaś kolejność i hierarchia naszych prac i zajęć, abyśmy już z góry wiedzieli, co jest do zrobienia dziś, a co jutro.
Najniebezpieczniejszą rzeczą jest, gdy stanie się przed dniem, który jest dla nas czymś nieokreślonym. Człowiek waha się nieustannie, czyni wybór bez wyboru i nawet nie dostrzega, jak wiele czasu traci. (...) A więc: higiena czasu, ład w terminarzu."
Nie są to tylko słowa rzucane na wiatr, ponieważ Prymas metodycznie realizował je we własnej codzienności. Nawet podczas uwięzienia rozpisał sobie szczegółowy plan dnia, wiele pracował, pisał i nie pozwalał sobie na bezczynność.
Bardzo ciekawi mnie, jakim piórem pisał Prymas. Podczas mojego pobytu w Komańczy widziałam w tamtejszej Izbie Pamięci kałamarz, pióro i bibularz, a także maszynę do pisania, na której nazaretanka s. Stanisława Niemeczek przypisywała Jego rękopisy. Imponuje mi, że Prymas wytrwale pisał ręcznie, jakby w tej formie mógł najlepiej wyrazić myśli i osiągnąć największe skupienie. Pierwsze pióra Prymasa były zatem pewnie tymi maczanymi w atramencie. W kolejnych latach, na zachowanych fotografiach widać w ręku Prymasa różne narzędzia piśmiennicze - w tym te, które przypominają włoskie Montblanc. Całkiem możliwe, że otrzymał je w prezencie podczas swoich licznych podróży do Rzymu. Jedno jest pewne - dzięki temu, że Prymas swoje dzienniki spisywał atramentem, zachowały się od zapomnienia i możemy się dziś w nich rozczytywać.
Najbardziej znane notatki prywatne Księdza Prymasa to te, które sporządzał w niewoli - wydano je jako "Zapiski więzienne." Pierwsze polskie wydanie pojawiło się w 1982 r. w Paryżu. Zapiski rozpoczynają się od dnia aresztowania tj. od 25 września 1953 r., a kończą z dniem 26 października 1956 r., gdy Prymas został uwolniony i powrócił do Warszawy. Notatki z tego trzyletniego okresu są z perspektywy historycznej, ale i duchowej szczególnie cenne. Prymas ujął w nich nie tylko codzienne zdarzenia, opisując poszczególne miejsca odosobnienia i ich warunki, ale zawarł nade wszystko swoje refleksje, czasem bardzo trudne i przejmujące. Ze słów Prymasa można wyczytać nie tylko głęboką wiarę i niezłomność, ale również wielką wrażliwość i ból, z jakim łączyło się dla niego więzienie. 3 maja 1954 r. pisał:
"Rodzę w duszy kamienie tak ciężkie, że nie zdołam utrzymać tego owocu żywota mego. Zrzucam je więc do stóp Twoich, Matko, może po drodze z tych głazów zdołasz doprowadzić mnie do Syna - Drogi."
Uderza mnie również walor literacki tekstów Prymasa - napisane są piękną, staranną polszczyzną, ubogaconą poetyckimi zwrotami, porównaniami, metaforami i innymi figurami stylistycznymi. Gdyby nie daty, którymi autor opatruje swoje wpisy, w żadnym razie nie dałoby się odczuć, że mamy do czynienia z codziennymi refleksjami. Próżno szukać w nich potocznego stylu czy luźnych rozmyślań. Każde słowo jest gruntownie przemyślane, zanim zalśni blaskiem atramentu na kartach papieru. Podobną stylistykę można przypisać Prymasowi także w innych Jego tekstach - kazaniach, konferencjach, listach pasterskich itp. Ze skreślonych słów wyłania się potęga umysłu, wielkość charakteru, hart ducha i głębia wiary.
26 października 1955 r. Prymas zapisał: "Dążyć do wewnętrznego uciszenia: zachować pełną ciszę w ciągu godzin pracy, które spędzam w swoim pokoju, unikając kontaktu z otoczeniem. Podnieść wydajność pracy piórem."
Słowa te bardzo dały mi do myślenia. Dzisiaj piszemy przecież tak wiele słów, ale jaka jest ich jakość? Czy dbamy o to, by były staranne, przemyślane, wyglądały estetyczne? Kiedy Bóg powoła nas do siebie to właśnie te słowa będą mówić za nas tu, na ziemi. Zostawimy wszystko, co materialne, ale jakże bezduszne są nasze urządzenia. Prawdziwą pamiątką, cząstką naszej tożsamości będą właśnie te ręczne zapiski, niedokończone dzienniki, szkice tekstów, podkreślone cytaty, inspirujące myśli...
Komentarze
Prześlij komentarz