„Stygmatyczki. Kochać jak one” - recenzja

 Gdy zgadzałam się na objęcie książki "Stygmatyczki. Kochać jak one" patronatem, nie pomyślałabym nawet, że stanie się ona dla mnie jedną z największych książkowych inspiracji ostatnich lat. Sięgnęłam po nią wiedziona ciekawością, pragnieniem odkrycia tajemnicy tych kobiet, źródła ich siły, a także sposobu na tak bliską relację z Jezusem. Dostałam nieoczekiwanie dużo więcej, a myślę, że to jeszcze nie wszystko, co przygotował dla mnie Bóg posługując się tą właśnie lekturą.



Napiszę najpierw kilka słów o samej istocie książki - to opowieść o dwunastu kobietach - świętych, błogosławionych i służebnicach Bożych Kościoła Katolickiego. Te postaci dzieli niemal wszystko - epoka, pochodzenie, historia, lecz łączy jedno - niezwykle bliska więź z Jezusem, zjednoczenie z Panem, które dokonało się poprzez ich mistyczne współodczuwanie Jego Męki. To właśnie stygmaty są tym, co tak bardzo skupia uwagę na tych kobietach, lecz książka koncentruje się na czymś zupełnie innym - na ich codziennej drodze. 

Dzięki mistrzowskiemu wyczuciu i przeogromnej wrażliwości pani Marty Wielek, która zajęła się redakcją i opracowaniem tekstów do tej książki, mamy możliwość prawdziwego spotkania z dwunastoma kobietami. Nie chodzi tu o odczytanie ich historii ani o nieuważne przekartkowanie informacji o ich życiu. Czytelnik naprawdę spotyka te kobiety i ma okazję zauważyć, jak stają mu się niespodziewanie bliskie. Nie są to bowiem już tylko święte z obrazów, idealne woskowe figury, lecz ludzie z krwi i kości, którzy miewają własne problemy, zmagają się z trudnościami, tak jak my popełniają błędy i dokonują niełatwych wyborów. 

Poznajemy zatem Małgorzatę z Kortony, która chce rozpaczliwie wymazać swoje grzechy, nie zauważając, że Bóg nie kocha za coś, ale mimo wszystko. Annę Katarzynę Emmerich, dla której większym bólem od stygmatów była popularność. Katarzynę z Genui, potrafiącą przenikać ludzkie serca. Gemmę Galgani, niedopasowaną i chodzącą własnymi drogami - a także inne kobiety, których niezwykłość nie tkwi wcale w stygmatach. To piękno ich duszy, niezłomność ich charakterów, miara ich ufności, rozmiar pokory, wielkość nawrócenia sprawiły, że zostały przez Boga wybrane. One uczą nas, proste kobiety XXI w., że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Logika Boża jest bowiem zupełnie odmienna niż ludzka, wybiera On najczęściej to, co małe w oczach świata i swoją mocą tworzy z tego prawdziwą potęgę. 



Każda z historii kobiet opisana jest w tak ujmujący sposób, że natychmiast chce się je wszystkie poznać jeszcze bliżej. Zachęca do tego formuła książki, w której po każdej opowieści odnajdujemy inspiracje na jeden miesiąc związane z daną bohaterką. We mnie zrodziło się jednak wielkie pragnienie, by przeczytać jeszcze więcej, poznać jeszcze lepiej, zrozumieć. Dlatego na mojej półce od kilku dni leży już Autobiografia Gemmy Galgani, a czekam na nadesłany mi dziennik Weroniki Giuliani. Postanowiłam również przypomnieć sobie wizje Anny Katarzyny Emmerich. Nie wiem, co jeszcze przyniesie przyszłość, ale pozwoliłam prowadzić się tej książce jak mapie, której najwyraźniej bardzo potrzebowała moja dusza. 

Wielkie wrażenie zrobiła na mnie cecha wspólna wielu stygmatyczek - ich pragnienie życia ukrytego. Anna Katarzyna Emmerich mówiła, że największym krzyżem nie jest dla niej fizyczny ból, ale zainteresowanie, jakie wzbudza. Kobiety stroniły od innych, nie chciały, aby ktoś zaburzał ich intymną więź z Chrystusem. Jak pisze autorka - dziś "w naszym cierpieniu doświadczamy tego, że nasz ból stał się publiczny." W obliczu tych świętych kobiet może należy czuć zawstydzenie, że tak chętnie opowiadamy o swoich najbardziej prywatnych sprawach, o doświadczeniach duchowych, które powinny pozostać między mną a Bogiem. Rozpaczliwie szukamy atencji, poddając się niewoli wyświetleń, presji obserwujących i oczekiwań zupełnie nieznanych nam osób. Mówimy przy tym, że chodzi nam o Boga, a gubimy Go, bo nie pozwalamy sobie na to, by być z Nim na wyłączność. 


Jak zatem kochać jak One? Ta książka jest właśnie o tym. Żadna z przeczytanych historii nie da nam gotowej odpowiedzi, a jednak może nas przybliżyć do tego, jak jasno i bez światłocienia spojrzeć na nasze własne życie. Gdy do Gemmy Galgani przyszedł Jezus i pokazał jej swoje rany powiedział: "Spójrz, moje dziecko i zobacz, jak się kocha."

Stygmatyczki uczą nas, by w centrum postawić Jezusa, by zaufać Mu bez granic, by wszystko postawić na Niego. Oddać Mu swoje życie, rodziny, decyzje, stanowiska, zaszczyty, wybory, blogi, pamiętniki. To, co tworzymy i to, czym jesteśmy. Tylko On może nas wypełnić, jak zrobił to z życiem dwunastu kobiet, które po prostu kochały aż po krzyż. 

Chciałabym z całego serca podziękować Wydawnictwu M za napisanie tak pięknej, chwytającej za serce i ujmującej książki, która jest mostem pomiędzy kolejnymi spotkaniami z lekturą duchową. We wszystkim tym nie chodzi przecież o same książki, o ich czytanie, liczbę przerzuconych niedbale lektur, odhaczonych pozycji, w pośpiechu poczynionych opinii. Chodzi przecież o to, by książka wniknęła do naszej głębi i aby nasze nierówne bicie ludzkiego serca dostroiła bardziej do Najświętszego Serca Jezusa.
I taką książką są "Stygmatyczki." 


_________________________________________________________
"Stygmatyczki. Kochać jak one", red. M. Wielek, Wydawnictwo M, 2025. 
Można zamówić ją tutaj: 
STYGMATYCZKI

Komentarze