Sercem w Nazarecie - o duchowej prostocie

 

Zawsze myślałam, że moja duchowość jest po prostu maryjna, dopiero z czasem odkryłam, że niezupełnie. Bliski jest mi wzór, jaki daje nam św. Rodzina w czasie Jej życia w Nazarecie. Duchowość prostoty i kontemplacji codzienności w Bożej obecności. Tak mało i tak wiele, bez wielkich słów i czynów, ciche, czasem nawet heroiczne wypełnianie swoich obowiązków w imię miłości do drugiego człowieka i do Boga.


Co oznacza żyć wzorując się na św. Rodzinie? Wiemy przecież o Niej tak niewiele. W Ewangelii wg św. Łukasza za całe 30 lat życia muszą nam wystarczyć dwa wersety: 

"Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te sprawy w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi."

Co zatem działo się w Nazarecie? Tak naprawdę nic - a zarazem wszystko. Jezus, który mógłby przecież już od najmłodszych lat nauczać i uzdrawiać, większość swojego ziemskiego życia spędził w rodzinie, pracując ze św. Józefem w warsztacie i będąc poddanym swoim opiekunom. Skoro takie życie wybrał Bóg, który stał się Człowiekiem nie tylko dla siebie, ale i dla swojej Najświętszej Matki oraz największego spośród świętych - Józefa, czy nie znaczy to, że jest do najlepszy wzór dla każdego z nas?

Taka właśnie jest duchowość nazaretańska - to proste i zwyczajne życie w Bożej obecności. Nie należy w niej doszukiwać się niczego spektakularnego, nie ma tu niezwykłych charyzmatów, a Pan Bóg nie działa gwałtownie, nie szafuje cudami. Opierając się na Bogu widzimy Jego subtelne działanie w naszym życiu, bo tak właśnie postępuje Bóg - jak wskazuje Księga Królewska:
"Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pana nie było w wichurze. A po wichurze – trzęsienie ziemi: Pana nie było w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pana nie było w ogniu. A po tym ogniu – szmer łagodnego powiewu."

Na fundamenty tej duchowości zwrócił uwagę papież św. Paweł VI, podczas swojego pobytu w Nazarecie 5.01.1964 r.:

"O, jak bardzo pragnęlibyśmy powrócić na nowo do lat dziecinnych i poddać się tej pokornej, a wzniosłej szkole nazaretańskiej! Jakbyśmy chcieli pod okiem Maryi uczyć się na nowo prawdziwej wiedzy o życiu i najwyższej mądrości praw Bożych."

Pierwszym filarem, jakie podsuwa nam życie w Nazarecie jest lekcja życia rodzinnego.
Przepięknie i bardzo obrazowo przedstawiono ją w filmie "Pasja" Mela Gibsona. Pisze też o nim bł. Prymas Stefan Wyszyński:
"Nie wyobrażajmy sobie, że w Nazarecie były hufce aniołów, które sprzątały, zamiatały, wynosiły, co potrzeba. Nie było tak, jak niekiedy namalowane jest na obrazkach. Życie Maryi było codzienne, zwykłe, bardzo szare, jak życie każdej matki i każdej z Was, w nieustannej trosce, w detalicznej posłudze."

Maryja w Nazarecie uczy nas, jak mimo tych codziennych trudów, obowiązków i prac wykonywanych czasem bez wymiernych efektów - być szczęśliwą. Nie mam bowiem najmniejszych wątpliwości, że św. Rodzina była przecież opromieniona blaskiem Bożej obecności, a musiało to dawać niewyobrażalną radość i pogodę. 
Jak powiedział św. papież Paweł VI: "Niech Nazaret nauczy nas, czym jest rodzina, jej wspólnota miłości, jej surowe i proste piękno, jej święty i nierozerwalny charakter. Uczmy się od Nazaretu, że wychowanie rodzinne jest cenne i niezastąpione i że w sferze społecznej ma ono pierwszorzędne i niezrównane znaczenie."


Drugi fundament duchowości Nazaretu to lekcja pokory oraz milczenia.
Św. Józef nie wypowiedział na kartach Pisma Świętego ani jedno słowa, a mimo to wiemy, że był człowiekiem sprawiedliwym i musiał być wyjątkowy, skoro właśnie jego Bóg wybrał na ziemskiego opiekuna swojego Syna. 
Jak powiedział św. papież Paweł VI:
"Niech się odrodzi w nas szacunek dla milczenia tej pięknej i niezastąpionej postawy ducha. Jakże jest ona nam konieczna w naszym współczesnym życiu, pełnym niepokoju i napięcia, wśród jego zamętu, zgiełku i wrzawy (...)"

Św. Rodzina daje nam również przykład życia ukrytego, który w dzisiejszym świecie social mediów, reality show i ogólnego odzierania z intymności, ma szczególne znaczenie. 

Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina nam, że: "Przez większą część swego życia Jezus dzielił sytuację ogromnej większości ludzi: było to codzienne życie bez widocznej wielkości, życie z pracy rąk, żydowskie życie religijne poddane Prawu Bożemu". (KKK 531).

"Życie ukryte w Nazarecie pozwala każdemu człowiekowi jednoczyć się z Chrystusem na najbardziej zwyczajnych drogach życia (KKK 533).

Życie bez widocznej wielkości - jakie to dzisiaj trudne. Przecież we współczesnym świecie liczy się tylko to, co wielkie, to, co się wyróżnia., co się podoba, co się "klika". 
Nazaret uczy nas nie tylko nie szukania tego, co ceni świat, ale również umiejętności pozostawiania pewnych rzeczy dla siebie, milczenia o tym, co nie powinno być ujawniane całemu światu, poprzestawania na małym, ale i codziennej skromności.

Trzeci i ostatni fundament życia Nazaretu to przykład pracy.

Jak napisał św. Piotr Julian Eymard: "Św. Józef pozostał zjednoczony z Bogiem pomimo pełnienia różnych codziennych prac i obowiązków. Trzymając w ręku piłę i hebel, robił nosidła i pługi, jednocześnie wznosząc swe serce ku niebu."

Często uważa się, że sukces osiąga tylko ten, kto jest w pracy najlepszy, kto jest doceniony i godziwie wynagrodzony. Tymczasem św. Rodzina uczy nas pracy codziennej, tej najzwyklejszej, najcichszej, choć nie najłatwiejszej.
Jak powiedział bł. Prymas Stefan Wyszyński:
"Niech Wasze utrudzone dłonie będą podtrzymywane wspomnieniem, że jest Taka, która miała niestrudzone dłonie i nieustannie podtrzymywała świata Zbawienie."

Bardzo mnie poruszają słowa papieża Piusa XII, który ustanawiając dzień 1 maja świętem św. Józefa Robotnika powiedział:

"Całe swoje życie św. Józef spędził jako rękodzielnik i wyrobnik w ciężkiej zarobkowej pracy. Ewangelie określają go mianem faber, przez co rozumiano wyrobnika – rzemieślnika od naprawy narzędzi rolniczych, przedmiotów drewnianych itp. Były to więc prace związane z budownictwem, z robotą w drzewie i w żelazie. Józef wykonywał na zamówienie bardzo ciężkie prace i z nich utrzymywał Najświętszą Rodzinę. Ta właśnie praca stała się równocześnie dla niego źródłem uświęcenia. Był on mistykiem nie przez kontemplację, przez uczynki pokutne czy przez dzieła miłosierdzia, ale przez pracę. Praca go uświęciła, gdyż wykonywał ją rzetelnie, nie żądał za nią wygórowanych cen, wypełniał ją cicho i pokornie jako zleconą sobie od Boga misję na ziemi. Spełniał ją zapatrzony w Jezusa i Maryję. Dla nich żył, dla nich się trudził, dla nich był gotów do najwyższych ofiar. Taki powinien być styl pracy każdego chrześcijańskiego pracownika. Praca ma go uświęcać, ma być źródłem gromadzenia zasług dla nieba, podobnie jak to było w życiu św. Józefa."


Wydaje się, że nikt tak jak św. Rodzina nie daje nam przykładu życia ziemskiego. Mnie ich wzór onieśmiela, ale jednocześnie pociąga. Czuję się w pewien sposób zaproszona do przeżywania swojej codzienności według Ich pouczeń.

Chciałabym kiedyś móc powiedzieć tak jak św. Karol de Foucauld, zafascynowany duchowością nazaretańską:
"Znalazłem tu to, czego szukałem: w mojej chatce z desek u stóp tabernakulum, w dniach wypełnionych pracą i nocach spędzonych na modlitwie - to jasne, że dobry Bóg przygotował mi to miejsce w swoim Nazarecie."

Św. Rodzino - módl się za nami!

Komentarze