Prawdziwy sens Bożego Narodzenia według Gertrud von le Fort

 Nim dogasną jeszcze płomyki na grobach naszych bliskich już na początku listopada jesteśmy zewsząd atakowani tzw. „świąteczną atmosferą.” Wszędzie słychać kolędy, widać kolorowe światełka, choinki, aniołki i kiedy przychodzi wreszcie 24 grudnia niejeden z nas czuje się już trochę zmęczony. Co tak naprawdę świętujemy? Czy na kogoś jeszcze czekamy? Tę refleksję podejmę dziś na podstawie lektury tekstów niemieckiej pisarki katolickiej Gertrud von le Fort.



Dzięki staraniom Anny Maternowskiej - Frasunkiewicz polscy czytelnicy mogą dziś sięgać po słowa Gertrud von le Fort, pisarki, która inspirowała m.in. Edytę Stein czy Marię Okońską. Po wielkim i pięknym traktacie o kobiecości pt. „Niewiasta wieczna”, o którym szerzej napiszę wkrótce, staraniem Wydawnictwa Ancilla ukazała się druga książka. Tym razem znajdziemy w niej dwa eseje autorstwa Gertrud von le Fort - "Mała księga o Bożym Narodzeniu" z 1954 r. oraz "Boże Narodzenie Święto Bożej Miłości" napisany w 1956 r. 

Czytelnika zadziwić może aktualność refleksji, jakie snuje eseistka nad coraz powszechniejszą utratą sensu Świąt Bożego Narodzenia. Zdumiewa duchowa głębia przemyśleń, które jednocześnie nie mają charakteru zawiłego traktatu filozoficznego. Gertrud von le Fort z niemal dziennikarskim zacięciem zaprasza odbiorcę do przemyśleń, odwołując się przy tym do doświadczenia Świąt przeżytych podczas II wojny światowej.

"Wiele tysięcy ludzi było wstrząśniętych, gdy po raz pierwszy w życiu doświadczyło tego, że Wigilię Bożego Narodzenia można przeżyć głęboko bez prezentów i choinek, bez dźwięku dzwonków i pieśni, bez światełek i ciast, a czasem nawet bez Domu Bożego i Mszy Świętej; w niebezpieczeństwie pod zniszczonymi dachami, podczas ucieczki dzikimi, pustymi, wiejskimi drogami, na próżno prosząc o schronienie jak niegdyś Maryja i Józef w Betlejem. Innymi słowy, czuliśmy wówczas niezgłębione zagubienie świata, a uratować nas mogło wyłącznie zstąpienie Bożej Miłości, którą musieliśmy przyjąć, żeby nasze życie nie zatonęło w szarości, nienawiści i przerażeniu. Wszyscy doszliśmy wówczas do wniosku, że potrzebne jest jedno: głębokie pragnienie świętowania Bożego Narodzenia."

Warto jednak, abyśmy starali się odpowiedzieć sobie na pytanie: co dzisiejszy świat pragnie świętować? Powszechnie już życzymy sobie po prostu "wesołych świąt", mówi się o "zimowych wakacjach", a w szkołach i placówkach coraz rzadziej odbywają się tradycyjne jasełka ze Świętą Rodziną. Jeśli kartki świąteczne - to raczej te "świeckie" - z choinką i prezentami zamiast stajenki. Gdyby więc zabrać współczesnym ludziom to wszystko, co zewnętrzne - cały blask, blichtr, materię, co nam wtedy zostanie? W jak wielu sercach będzie to tylko rozdzierająca pustka, brud, duchota i zgnilizna. To właśnie szansa dla każdego z nas, bo przecież Jezus nie rodzi się w pięknym pałacu, lecz w brudnej i zimnej stajni, między bydlętami. Tak daleko Bóg wychodzi do człowieka. 
Jak pisze Gertrud von le Fort: "Tylko wtedy, gdy uratujemy człowieka w nas, Bóg może objawić się w człowieku." Jeśli więc w tym wszystkim, co zewnętrzne, co nam zasłania prawdziwy sens, zawołamy do Boga to On nas zawsze usłyszy. Dziś jednak nadal "dziecię z Betlejem stoi przed drzwiami naszych domów jako obcy i bezdomni, tak jak kiedyś Jego rodzice przed karczmą w Betlejem."


Co zatem zrobić, aby odzyskać zagubiony przez nas sens Świąt Bożego Narodzenia? By Święta te nie były magiczne i nie powtarzać "święta, święta i po świętach"? Receptę proponuje nam Gertrud von le Fort w eseju "Mała księga o Bożym Narodzeniu":
"Konieczne jest, abyśmy chociaż na chwilę potrafili wyłączyć nasze urządzenia w kwestii życia wewnętrznego, byśmy potrafili zwolnić pędzące tempo naszego życia, z którego jesteśmy tak dumni, byśmy w spokoju i powadze zadali sobie pytanie: <<Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić?"

Z całego serca polecam lekturę esejów o tematyce Bożego Narodzenia, w których pisarka porusza cały szereg palących problemów naszego społeczeństwa. Wskazuje przy tym konkretne, choć niełatwe rozwiązania na tęsknotę naszych serc i światełko nadziei w mroku naszych czasów. Mnie osobiście najbardziej urzekły słowa o Maryi, które odnoszę mocno do własnej codzienności:

"Gdy Maryja przygotowywała żłóbek dla Zbawiciela świata, w najmniejszej służbie osiągnęła to, co było Jej najwyższym celem (...) Służąc najmniejszym, osiąga się to, co najwyższe."


Nie mogę nie wspomnieć przy tej okazji o niezwykłym sposobie wydania esejów Gertrud von le Fort. Wielkie wyrazy szacunku i wdzięczności należą się już za samo podjęcie się tłumaczenia tych tekstów z języka niemieckiego. Anna Maternowska - Frasunkiewicz daje nam możliwość zapoznania się z wyjątkowymi słowami, tak bardzo potrzebnymi w naszych czasach. Będąc sercem Wydawnictwa Ancilla Anna zadbała w każdym calu o imponujący wygląd wydanej książki. Twarda, płócienna oprawa ze złoconymi literami, obwoluta, kapitałka i tasiemka, matowy kredowy papier, a nadto niezwykle przejrzysty układ treści i przepiękne grafiki sprawiają, że w ręku trzymamy prawdziwe dzieło sztuki. Wielki udział w tym ma również Anna Słapek, która z wielkim kunsztem stworzyła grafikę oraz skład.

Jestem wdzięczna, że w tej przedświątecznej gorączce mogłam usiąść i zdumieć się na nowo istotą nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia. Wiem, że dzięki lekturze tych esejów będę je przeżywać mniej oczami, a bardziej sercem, bo jak napisała Gertrud von le Fort:

"Nic nie jest bowiem tak małe, aby przez miłość nie mogło stać się wielkie. 
Nic nie jest tak wielkie, by nie potrzebowało naszej miłości."

I tej uważności na miłość wokół nas życzę wszystkim czytelnikom mojego bloga na ten wyjątkowy czas.

___________________________________________
Tekst napisany w oparciu o zbiór esejów Gertrud von le Fort "Boże Narodzenie", Wydawnictwo Ancilla, tłumaczenie: Anna Maternowska - Frasunkiewicz, Poznań 2024

Komentarze