O tych, którzy postawili na Maryję - recenzja książki „Wojownicy Maryi”
Kilka lat temu, gdy byłam na Jasnej Górze i obowiązkowo wybrałam się na wieczorny Apel Jasnogórski, przeżyłam naprawdę niezwykłe doświadczenie. Oto w kaplicy Cudownego Obrazu spotkałam grupę kilkudziesięciu mężczyzn ubranych w jednakowe czarne bluzy z wizerunkiem Matki Boskiej. Na szyjach mieli grube, jakby pancerne różańce. Większość z nich miało tatuaże i było widać po nich, że regularnie odwiedzali siłownię. Jednym słowem - bałabym się przejść obok nich wieczorem na ulicy. Nagle wybiła 21:00 i rozległ się donośny śpiew hymnu "Bogarodzica". Nigdy nie słyszałam jeszcze czegoś takiego. Tak wyobrażam sobie polskich rycerzy, którzy szli na bitwy przed setkami lat. Gdy mężczyźni zdjęli z szyi różańce i w wielkim skupieniu odmawiali kolejne "Zdrowaś", pomyślałam: Jeszcze Polska nie zginęła, jeśli ma mężczyzn, którzy tak potrafią się modlić...
Dużą zaletą książki "Wojownicy Maryi" jest to, że autorka oddaje głos samym członkom wspólnoty oraz ich bliskim. Setki, tysiące kilometrów dociera do ich domów i środowisk, wysłuchuje wspomnień, historii nawróceń, a także upadków. Opowieści, w których przewija się najrozmaitsze zło, grzech, a bywa, że nawet łamanie prawa. Wszystko to w tych ludziach zmienia modlitwa i życie sakramentami. W książce wyjaśniono, jak wielką łaską dla członków ruchu jest wspólnota - hasło "brat za brata", poczucie wspólnego kroczenia po drodze wiary.
Chyba największe wrażenie podczas lektury zrobiła na mnie historia Jacka Piętki -Wojownika Maryi, który jako jeden z kilka członków ruchu jest już po drugiej stronie, bo Pan Bóg powołał go do Wieczności. Nie da się opisać jej słowami, posłużę się zatem cytatem autorki, który mam ciągle w swoich myślach:
"Im bardziej o niej myślę, tym bardziej nabieram przekonania, ze ta historia jest ilustracją roli, jaką odegra cały ruch Wojowników Maryi. Ludzkość jest dziś w stanie ciężkim. Jakby na OIOM-ie, jak Jacek był. Ale zastępy takich ludzi jak Wojownicy Maryi przygotowują ją, tak jak Jacka, na to spotkanie. Na ten dzień."
Pozwolę sobie napisać jeszcze kilka słów o ks. Dominiku Chmielewskim, dotychczasowym moderatorze Wojowników Maryi, obecnie nadal duchowo wspierającym ten ruch. Jakiś czas temu wokół jego osoby i nauczania rozpętała się wielka burza, zwłaszcza medialna. Wielu tzw. znawców teologii uznawało, że ks. Domiik głosi treści niezgodne z nauczaniem Kościoła Katolickiego. Nie zostało to w mojej ocenie dostatecznie sprostowane, choć w sprawie wypowiedziała się Komisja Nauki Wiary Konferencji Episkopatu Polski. Komisja zaleciła w nauczaniu korektę (tak naprawdę w praktyce zmianie uległo zaledwie kilka zdań z książki "Kecharitomene"). Komunikat Komisji dostępny jest w internecie, dlatego nie będę go szerzej omawiać.
Podstawowym zarzutem stawianym ks. Dominikowi Chmielewskiemu jest "maksymalizm maryjny". Nie wiem, jak zatem dzisiejsi teologowie oceniliby duchowy testament św. Maksymiliana Kolbe, bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego czy Jana Pawła II.
Prymas Wyszyński mówił: "NIE BÓJMY SIĘ, ŻE MARYJA PRZESŁONI NAM CHRYSTUSA, ONA JEST PO TO, ABY DO NIEGO PROWADZIĆ. (...) „Maryja jest cała dla Jezusa. Jej racja istnienia jest tylko z Niego i dla Niego" „Jest więc cała chrystocentryczna".
____________________________________________________________________
Książka Joanny Bątkiewicz-Brożak pt. "Wojownicy Maryi. Rycerze Apokalipsy. Historia i tajemnica" dostępna jest w księgarni internetowej wyd. Esprit:
Wojownicy Maryi
Komentarze
Prześlij komentarz