Ile to już razy w moim życiu słyszałam od różnych osób - z bliższego i dalszego otoczenia - że w jakimś sensie nie pasuję do współczesnego świata. Nie chodzi tu tylko o strój, ale o całokształt, a zwłaszcza niemodne poglądy na życie. Zdaję sobie sprawę, że pomiędzy mną a tzw. nowoczesnymi kobietami widoczny może być pewien kontrast, który czasem mniej, a czasem bardziej daje o sobie znać. Z dumą powtarzam jednak słowa śp. P. Doktor Wandy Półtawskiej: 

"Oczywiście, że jestem staroświecka i sobie to chwalę. Nowoczesność, która jest poniżeniem człowieka, nie jest żadnym postępem"

Duże ukojenie znajduję zazwyczaj w lekturze, niedawno jednak trafiłam na książkę tak bliską moim codziennym rozterkom, a przy tym tak wartościową i ciepłą, że musiałam ją natychmiast przeczytać. Jestem miłośniczką twórczości Louisy May Alcott, a "Staroświecka dziewczyna", no cóż, pochłonęła mnie bez reszty.


Książka opowiada historię dziewczyny z prowincji, Polly, która jest tytułową staroświecką dziewczyną, tak różną od rówieśniczek, jakie spotyka. W pierwszej części Polly ma czternaście lat i przybywa w odwiedziny do przyjaciółki, Fan i jej rodziny. Styka się tam z wygodnym, bogatym życiem, z przyjęciami, modą i nieskromnością. Ten piękny świat jest z jednej strony pełen pokus dla młodej dziewczyny, ale z drugiej strony staranne wychowanie pomaga bohaterce trzymać się z daleka od niebezpieczeństw i trafnie oceniać wydarzenia, jakie obserwuje. W drugiej części Polly wraca po sześciu latach jako nauczycielka muzyki. Nie jest już tylko osobliwym zjawiskiem, ale styka się wprost z niezrozumieniem i odrzuceniem tylko z tego powodu, że chce zarabiać na swoje utrzymanie. Zarówno Polly nastolatka, jak i dorosła nie pasuje do otoczenia, jednak jej cechy charakteru i usposobienie sprawiają, że zjednuje sobie przyjaźń i uznanie, a także jest zdolna odmienić innych.

Książka ta zrobiła na mnie wrażenie trudne do opisania. W jednym z pierwszych rozdziałów Polly wraz z przyjaciółmi wybiera się do teatru, gdzie jako jedyna jest zgorszona tym, co widzi. Na wpół ubrane aktorki budzą w niej raczej litość niż podziw i natychmiast decyduje, że nigdy więcej tam nie pójdzie. Całą sobą czuje, że nie tak powinna wyglądać sztuka i nie jest to wcale stosowne. Inni jednak nie podzielają jej opinii, a jej przyjaciółka mówi wprost: "Myślę, że masz rację, moja droga, ale mieszkasz na wsi i jeszcze się nie nauczyłaś, że skromność wyszła z mody."


Polly pochodzi z ubogiej rodziny i nie stać jej na drogie, modne ubrania. Przez całą powieść obserwujemy jej rozterki związane ze strojem i to, jak wrodzona, kobieca chęć bycia piękną walczy w duszy z poczuciem, że skromność również ma swój urok. Na szczęście może liczyć na wsparcie swojej mamy, która gorąco ją zapewnia o tym, że:

"Stara moda na prostotę jest najlepsza ze wszystkich. (...) Nawet najmniejsi z nas mają jakiś wpływ na ten wielki świat i być może moja mała dziewczynka zrobi coś dobrego, pokazując innym, że radosne serce i zadowolona mina zdobią lepiej niż wszystko, co można znaleźć w Paryżu."

Polly - zwłaszcza, gdy już jest dorosła - trudno zapomnieć o tym, że jej codzienne wybory i decyzje nie są aprobowane przez otoczenie. Jednak wierność swoim zasadom i poczucie tego, że postępuje właściwie sprawia, że ma ogromną siłę charakteru, pogodę ducha, które sprawiają, że podbija serca innych ludzi. Splot nieoczkiwanych wydarzeń sprawia, że pomocność i ofiarność przydaje się nie tylko na co dzień, ale również w obliczu największej próby, gdy musi przekonać przyjaciół, że naprawdę można żyć pięknie i uczciwie bez majątku i wystawności. 

Książka ta - jak wszystkie powieści Louisy May Alcott - ma w sobie niezwykły czar. Nie jest to tylko pasjonująca powieść, ale przede wszystkim historia pełna wartości, która równie aktualna bywa także w XXI w. Albowiem "Miłość i praca, dwie piękne, stare mody, datujące się od czasów, gdy w rajskim ogrodzie zamieszkała pierwsza para" - one zawsze będę sensem życia ludzi, którzy nieustannie gonią jednak za czymś zupełnie innym. 


Nie mogłam czytając tej lektury nie uciekać się do pewnych analogii z mojego życia. Tak często bowiem czuję się podobnie do Polly, która "odkryła, że znalazła się w nowym świecie, gdzie maniery i obyczaje były tak różne od prostych zwyczajów w jej domu, że czuła się jak obcy w obcym kraju i często żałowała przyjazdu tutaj."

Polly pod wieloma względami bardzo mi imponuje - przede wszystkim dlatego, że zawsze pozostała wierna swoim wartościom. Nawet jeśli miewa chwile zwątpienia i wydaje fortunę na skórzane trzewiki lub przez jeden, jedyny wieczór chce wyglądać jak inne kobiety - zawsze jednak wie, że to nie szata zdobi człowieka. Choć nie pozostaje obojętna na pokusy tego świata, to jednak stara się żyć tym, w co wierzy i co wyniosła z rodzinnego domu. Z całego serca podziwiam jej pogodę ducha i to, jak mało dbała o to, co powiedzą o niej inni. Nie starała się dorównać, dostosować się do innych, lecz wszędzie, gdzie się pojawiała wnosiła po prostu siebie i wręcz narzucała swój piękny, choć skromny styl życia.

W pewnym sensie rozumiem Polly i jej rozterki życiowe, choć muszę przyznać, że mogłabym uczyć się od niej mężności w znoszeniu krytyki, a także wielu, wielu cech, nad którym przyjdzie trudzić mi się może przez całe życie. Myślę jednak, że łączy nas przede wszystkim to, że choc obie postrzegane bywamy jako staroświeckie, żadna z nas nie uważa tego jako coś złego. Tak, jak powiedziała p. Półtawska - jeśli nowoczesność ma wyglądać tak, jak dzisiaj serwuje ją nam świat, naprawdę wolę być staroświecka. Jeśli moda jest równa niemal nagości, a znakiem postępu jest niszczenie ludzkiego życia, wolę być niemodna i niepostępowa. Może jednak choć troszkę - podobnie jak Polly - uda mi się przykładem swojego życia skłonić innych do refleksji nad tym, czy postępują słusznie. I nie chodzi tu wcale o sukienki za kolano, kołnierzyki ani bufki, ale przede wszystkim o to, co mamy w sercu, czym się w życiu kierujemy, dla kogo staramy, czyją opinią przejmujemy. 

Pamiętajcie o tym, że każde czasy mają swoje staroświeckie dziewczyny, które choć czasem wyglądają, jakby wyskoczyły z wehikułu czasu, mogą wiele wnieść do współczesnego świata. Zanim więc ktoś pomyśli, że ich poglądy są średniowieczne, a sukienka babcina, powinien sięgnąć po powieść Louisy May Alcott. 
Na mojej półce będzie stała na honorowym miejscu!

Książka została wydana przez Wydawnictwo Mg

"Staroświecka dziewczyna"

Komentarze

  1. Brzmi jak książka, którą warto kupić i podsunąć w odpowiednim momencie swoim córkom (a mam dwie!) 😉 Dziękuję za recenzję! Ja też jestem trochę staroświecka 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniałe streszczenie! Lekko się czyta i już by się chciało przewracać kartki tej książki👌 :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz