15 lat temu zamieszkałam w Poznaniu, lecz nie od razu odkryłam ks. Aleksandra Woźnego. Dopiero, gdy po ślubie, w 2015 r. zamieszkaliśmy z Mężem na poznańskim Grunwaldzie naszą parafią został Kościół pw. Św. Jerzego (który miał nosić wezwanie Jerzego Popiełuszko, ale okoliczności się nie ułożyły). Proboszczem w naszej nowej parafii był ks. kanonik Stefan Komorowski, który kiedyś posługiwał jako wikariusz w parafii pw. św. Jana Kantego, gdzie przez lata proboszczem był ks. Woźny. 
Właśnie od ks. Komorowskiego pierwszy raz dowiedziałam się o ks. Woźnym- że był to święty człowiek i kapłan. Ks. Komorowski polecał modlić się za wstawiennictwem ks. Woźnego, którego proces beatyfikacyjny jest w toku. 

Dzięki temu trafiłam do sąsiedniej świątyni, parafii pw. św. Jana Kantego. Chodziliśmy tam z Mężem bardzo często, zazwyczaj skorzystać z sakramentu pokuty, ale też na Msze Święte i nabożeństwa. Tam spotkałam ks. W. Muellera, który jest postulatorem procesu beatyfikacyjnego ks. Woźnego. 


Wczoraj do późna czytałam nową książkę- pierwszą powieść o ks. Aleksandrze Woźnym, wydaną staraniem Wydawnictwa JP2. Duch Święty poprowadził mnie z samego rana do parafii pw. Św. Jana Kantego, gdzie tyle lat proboszczem był ks. Woźny. Dziś jest tam również sarkofag, gdzie po ekshumacji złożono ciało kapłana z Grunwaldu. Można zobaczyć na własne oczy konfesjonał, w którym ks. Woźny spowiadał niestrudzenie całymi godzinami (w Wielkim Poście od 5 rano do 22 wieczorem). Czuł, że właśnie sakrament pokuty jest mu dany i zadany jako kapłanowi, dlatego starał się jak najgorliwiej wypełniać tę posługę.




Na konfesjonale ks. Woźny wieszał karteczki, gdy musiał wyjść, pisząc, kiedy wróci. Ślady po pinezkach są nadal widoczne. Komunikował się w ten sposób z parafianami, którzy wiedzieli, że zawsze można go spotkać w konfesjonale, przed Najświętszym Sakramentem lub przed obrazem św. Józefa.

Książka Anny Łagodzińskiej pozwala poznać życie tego niezwykłego kapłana od najmłodszych lat, barwnie opisano formację kapłańską oraz posługę wikariusza. Wielkie wrażenie na czytelniku robią dramatyczne doświadczenia obozowe, przeżycia ks Woźnego w Buchenwaldzie, a następnie Dachau, skąd ks. Woźnego i grupę księży ocaliła opieka św. Józefa. Ks. Woźny do końca życia miał szczególny kult do św. Józefa- obraz tego Świętego wisi w kościele sw. Jana Kantego do dziś. 

Ks. Woźny ujął mnie autentycznością, wielką pokorą i prawdą - żył tym, w co wierzył. Dzięki Niemu oddałam moje dzieci pod opiekę Maryi, co nastąpiło pod wpływem lektury Jego książki "Wychowanie dla Boga". Obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy, cudownie ocalały po wojnie, do dziś gromadzi rzesze wiernych w kościele sw. Jana Kantego. Ks. Woźny zawsze powtarzał - za ks. Prymasem Kard. Stefanem Wyszyńskim, by wszystko w swoim życiu oddawać Matce Najświętszej.

Myśląc o ks. Woźnym mam pewne skojarzenia z o. Dolindo, ponieważ obaj duchowni byli bardzo pokorni wobec wielkich ucisków, jakie miały miejsce w ich życiu. Ks. Woźny po wyjściu z obozów musiał zmierzyć się z komunistyczną rzeczywistością w Polsce. Nie tracąc ducha powierzył się Bożemu Miłosierdziu, a nowenna którą odmawiał z parafianami przyniosła wielkie owoce - parafia otrzymała poniemiecki budynek na potrzeby nowej świątyni. Ks. Woźny zlecił wybitnemu malarzowi i grafikowi prof. Wacławowi Taranczewskiemu namalowanie obrazu ku czci Bożego Miłosierdzia do głównego ołtarza. Widać na nim Jezusa, do którego garną się tłumy ludzi, błagając o Miłosierdzie, a wśród nich można zauważyć św. Siostrę Faustynę.


Powstanie obrazu, zresztą jak wiele historii z życia ks. Woźnego, zostało bardzo ciekawie opisane w powieści pt. "We wszystkim chodzi o Miłość. Ksiądz Aleksander Woźny" autorstwa Anny Łagodzińskiej. Polecam ją wszystkim na pierwsze - lub kolejne - spotkanie z tym niezwykłym poznańskim kapłanem. 

"Gdybyś miała kiedyś jakieś kłopoty, to do mnie napisz Grunwaldzka 86, adres znasz"

Myślę, że moim darem i zadaniem jest pisać i mówić o dwóch wielkich poznańskich duszpasterzach - sł. Bożym ks. Aleksandrze Woźnym oraz arcybiskupie Antonim Baraniaku, którzy się znali, a łączyła ich duchowość i niezłomność w służbie Jezusowi, jaką przyszło im okazać również w więzieniach.

To z pewnością nie ostatnie spotkanie z ks. Aleksandrem Woźnym. Mam tę wielką łaskę, że mogę zaglądać często na Grunwaldzką 86, gdzie i Wasze intencje chętnie zostawię. Do ogłoszenia ks. Aleksandra Woźnego błogosławionym pozostaje już tylko stwierdzenie cudu za Jego wstawiennictwem. Módlmy się zatem za Jego przyczyną we wszystkich sprawach naszego życia. 

Komentarze

  1. Dziękuję za ten wpis. Agata zainteresowałaś mnie osobą księdza Woźnego. Myślę, że sięgnę po tę jak i inne książki na Jego temat bo jestem szczerze zaciekawiona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę! Chciałabym, żeby ks. Woźny był szerzej znany, bo to wzór gorliwego i pokornego duszpasterza, ale też człowiek bez wątpienia święty, w którym każdy może znaleźć własny drogowskaz do codziennego kroczenia ku niebu :)

      Usuń
  2. Ja też bardzo cenię ks. Woźnego. Dobrze, że i Nim piszesz.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz