Śmierć jest tylko snem- "Żałoba" ks. A. Paśnika

 Listopad to miesiąc, w którym szczególnie myślimy i modlimy się za bliskie naszemu sercu osoby, które odeszły już z tego świata. Pomiędzy tymi, którzy są po drugiej stronie, a nami, nadal pielgrzymującymi po ziemi, tworzymy czasem różne mosty. Od dawna dojrzewałam do napisania swoich przemyśleń na ten temat, jako osoba, która była obecna przy śmierci dwóch bliskich mi osób. Od 6 lat porządkowałam w sobie myśli i słowa, a tratwą na tym wzburzonym morzu okazała się dla mnie książka ks. A. Paśnika pt. "Żałoba".


Ks. Arkadiusz Paśnik pisze o śmierci, ale stawia tezę, którą potwierdzam, bo od dawna tak myślę: śmierci nie ma. Jest długi sen, przejście, zmiana. Zostajemy też my, bliscy, przyjaciele, nagle opuszczeni przez bliską osobę. Ks. Paśnik przeprowadza nas przez rozmaite stany, w jakich może znaleźć się osoba będąca w żałobie, pokazuje różne emocje, próbuje je nazwać, zdefiniować, a take i wytłumaczyć. Nie usprawiedliwia, ale stara się zrozumieć. Nie moralizuje, lecz uwrażliwia. Dlatego jego książka może być pomocna nie tylko dla tych, którzy przechodzą żałobę, ale przyda się także ich towarzyszom. 

Byłam w wielu miejscach, o których wspomina ks. Paśnik. Popełniłam mnóstwo błędów, przed którymi ksiądz przestrzega. Dlatego piszę ten tekst, choć nie jest to dla mnie łatwe. Zgadzam się jednak z autorem książki: "Trzeba dać przykład sobą. Dlatego największym wsparciem po Bogu są ludzie, którzy przeszli przez żałobę i nauczyli się żyć z raną. Kto lepiej zrozumie człowieka przeżywającego stratę, jeśli nie drugi człowiek, który jej doświadczył?"

Zwracam się do Ciebie, który jesteś pogrążony w mroku smutku, a czasem nawet rozpaczy. Do niewidzących sensu życia, do tych, co już stracili nadzieję. Do tęskniących za choćby jednym telefonem, do poruszonych do żywego przez najmniejsze wspomnienie. Do tych, którzy myślą: musisz być silny, musisz iść dalej. Do słuchających pocieszenia i do buntujących się nawet przeciw Bogu. Byłam tam, gdzie Ty.

Zgadzam się w pełni z ks. Paśnikiem, że najważniejsze, co możesz dać sobie po śmierci bliskiej osoby, to czas. Wiem to na pewno, bo ja nie dałam sobie tego czasu i dokładnie tak, jak opisano w książce - tak szybko jak wstałam, tak prędko znowu upadłam. Nie można zbyt szybko się pionizować, żeby drugi raz się nie przewrócić, nie można zbyt szybko się zbierać, trzeba pozwolić zranieniu zagoić się, aby źle się nie zrosło. Niestety nie wiedziałam tego i chciałam bardzo szybko być silna, dzielna. Dla 3-miesięcznej córeczki, dla taty, dla bliskich. Chciałam wziąć na swoje plecy całe mnóstwo problemów, jakie pojawiły się po stracie mamy. Jednak - jak pisze ks. Paśnik - tylko "wiara w Boga, który jest miłością, potrafi unieść ciężar życia w żałobie. Miłość jest odpowiedzią na wszystkie pytania."


Moje zmagania były ponad moje siły, a ja nie umiałam w porę poszukać oparcia, dlatego w pewnym sensie wyłączyłam swoje emocje. Tymczasem ks. Paśnik pisze: "Blokowanie mogłoby spowolnić, a nawet zatrzymać ten uzdrawiający proces. Zatrzymywanie trucizny w sobie - zabija."
Buntuj się, krzycz, płacz - ale nie chowaj w sobie całego bólu, nie zbieraj go jeszcze od najbliższych, nie staraj się pochłonąć całego cierpienia. Jesteś tylko słabym człowiekiem, sam nie dasz rady. Trzeba przejść przez te trudne doświadczenia trzymając za rękę Jezusa, zaprosić Go do swoich zranień i pozwolić, by On - nie od razu, lecz stopniowo - uleczył je. Rany po stracie nie da się zakryć nawet najczystszym materiałem - ona zawsze będzie krwawić, dopóki się nie zabliźni. 

Ks. Paśnik słusznie uznaje, że pogoda ducha jest darem i łaską -nie trzeba się na nią silić, lecz o nią modlić. Nie wyrzucaj sobie, że powinieneś być dzielny, że dzieci czy bliscy nie powinni oglądać Twoich łez. Daj sobie prawo do straty. W książce napisano piękne słowa, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie: "Pozwólmy sobie, aby tęsknota się w nas wytęskniła..." Do dzisiaj, choć minęło już 6 lat od odejścia mojej Mamy, czuję w sobie różne emocje - smutek, tęsknotę, brak... Pogodziłam się jednak z nimi, oddałam je Bogu i w końcu, po latach, odnalazłam ukojenie. "Ci, którzy zaakceptowali stratę, stali się nowymi ludźmi. Światłem dla pogrążonych w mroku żałoby Chlebem. Ich doświadczenie jest pokarmem dla zagłodzonych przez ból i smutek. Darem dla przechodzących przez ciemną dolinę."


Nie wiem, czy wszystko będzie dobrze, czy czas "uleczy rany", czy ona/on już nie cierpi, czy "tak miało być", czy "Bóg tak chciał" itp. itd. To tylko puste słowa. Zgadzam się z ks. Paśnikiem, że jest tylko jedna pociecha - zmartwychwstanie. Śmierci naprawdę nie ma, głęboko w to wierzę jako katoliczka i jako osoba będąca dwukrotnie świadkiem odchodzenia z tego świata. Jak lód, który po roztopieniu staje się parą wodną, lecz nie znika - tak każdy z nas opuści kiedyś swoje ciało, lecz jego dusza jest nieśmiertelna. Wszystkie doświadczenia mojego życia, które Bóg dopuścił w moim życiu były właśnie po to, bym zrozumiała, czym jest sens modlitwy, postu, odpustu za zmarłych. Zainteresowała się tematem czyśćca, dusz w nim cierpiących i niosła wiedzę o nim tak daleko, jak tylko sięga mój głos. Nic nie dzieje się bez przyczyny - czy w to wierzysz, czy nie. 

Jeśli choć trochę dotyka Cię lub kiedykolwiek dotknie ta tematyka, przeczytaj książkę ks. Arkadiusza Paśnika pt. "Żałoba". Idź potem przed Najświętszy Sakrament i powiedz prosto z serca: Boże, oddaje Ci to, co nagromadziłem, co nazbierałem - ten ból, cierpienie, żal, smutek - już dalej iść nie mogę, już więcej nie uniosę. Weź je i przemień w coś, co będzie dobre, piękne, co przywróci mi wzrok i uświadomi, że nadal jest sens, życie i kolor nieba. A potem żyj pełnią życia, bo przecież śmierci nie ma.

________________________________
Tekst inspirowany książką ks. A. Paśnika "Żałoba", wydanym przed Wydawnictwo Edycja św. Pawła, Częstochowa 2022.

Komentarze