Na drodze do pokoju serca z arcybiskupem Sheenem
Wokół nas trwa nieustanny hałas, chaos i walka o naszą uwagę. Miliony słów, dobrych rad, reklam i podprogowych treści. W codziennej gonitwie trudno nam nawet na chwilę przystanąć i zastanowić się nad sobą. To wszystko odbiera nam pokój serca. Jak go odzyskać i zatrzymać - w genialny sposób radzi abp Fulton Sheen.
Książkę arcybiskupa Sheena kupiłam już kilka miesięcy temu, ale zaczęłam ją czytać niedawno, na przełomie roku. Nie ma tu miejsca na przypadek - to był właśnie najlepszy moment. Bardzo potrzebowałam drogowskazu, jak lepiej pracować nad sobą i jak stać się uważną, by budować realną relację z Bogiem.
Od pierwszych zdań wiedziałam, że ta książka będzie dla mnie szczególna. Mam nieodparte wrażenie, jakby została napisana specjalnie dla mnie. Arcybiskup porusza szereg ważnych kwestii - przede wszystkim krok po kroku uświadamia czytelnikowi, że zamiast chłonąć świat zewnętrzny, powinien wyruszyć w podróż wgłąb siebie. Potrzebne są jednak do tego określone warunki, takie jak cisza, skupienie i uważność, które pozwolą nam usłyszeć głos Boga.
Zanim arcybiskup Sheen poda receptę na osiągnięcie pokoju serca, snuje niebywale trafne rozważania o cnotach, które budują nasze wnętrze.
Pierwszą i - być może- najważniejszą z nich jest pokora, której nie należy mylić z fałszywą skromnością.
"Słowem, które rzadko pojawia się we współczesnym dyskursie jest "pokora", czyli cnotach, która porządkuje w człowieku nieadekwatną ocenę samego siebie. Pokora nie polega na umniejszaniu sobie. Pokora jest prawdą, albo inaczej: umiejętnością postrzegania siebie takimi, jakimi naprawdę jesteśmy- a nie takimi, za jakich się uważamy."
Pierwszym krokiem do osiągnięcia pokoju serca jest zatem stanięcie w prawdzie na temat samego siebie. Musimy zajrzeć wgłąb własnej duszy, poznać ją, zbadać, nazwać, zrozumieć. Dopiero wtedy, gdy uznamy własną niedoskonałość będziemy mogli rozpocząć proces uzdrowienia. Uniemożliwiają nam to dwie postawy - zaniżanie własnej wartości (często podszyta fałszywą skromnością) oraz wywyższanie się ponad innych w zbyt wysokim mniemaniu o sobie.
Człowiek, który ma w sobie pokorę wie, że wszystko, co ma i kim jest, zawdzięcza Bogu, a bez pomocy łaski nie bylby w stanie niczego osiągnąć.
"Pokorni mogą być wielcy, ale jeśli mają te cnotę, nie zatrudniają rzeczników prasowych, nie dmą w trąby, nie stają się zmanierowani, nie rozwijają transparentów, nie szukają poklasku, lecz wspomagając i oświetlając innych, pragną być jak aniołowie - służą innym, sami pozostając niewidzialni."
Gdy już w pokorze staniemy przed Bogiem, skupieni na swoim sercu, możemy osiągnąć prawdziwy pokój. Nie jest on jednak dany nam raz na zawsze. "Problemem jest to, jak zdobyć ową wewnętrzną stałość spokoju, który ucisza głębiny naszej duszy, nawet jeśli ich powierzchnia niczym ocean jest pomarszczoną albo wzburzona sztormami lub zmartwieniami. Najlepszym rozwiązaniem jest modlitwa, która czyni nas niezależnymi od naszych nastrojów na dwa sposoby - po pierwsze dzięki niej dajemy upust naszym złym nastrojom, wyjawiając je Bogu (...l Drugą zaletą modlitwy jest to, że nie tylko pozwala oczyścić się ze złych emocji, ale i zastępuje je dobrymi uczuciami."
Książka abpa Sheena jest prawdziwą busolą na wzburzonym morzu naszego życia wewnętrznego. Pozwala zrozumieć, że ster zawsze trzyma Bóg, zatem żadne sztormy nie są straszne naszej łodzi. Lektura ta była dla mnie bardzo wyzwalająca, dzięki niej odkryłam, że kluczem jest uważność i skupienie na własnym sercu, by zbudować silną relację z Bogiem. Nie muszę już czuć się jak łódka rozbijana o skały i zalewana przez fale, jeśli tylko nie pozwolę wzburzonym wodom wedrzeć się do mojego wnętrza.
To jedna z najlepszych książek o duchowości, jakie miałam okazję czytać. Wiem, że nie odłożę jej na półkę na zbyt długo.
‐---------------------------------
Tekst inspirowany książką abpa Fultona Sheena "Droga do pokoju serca", wydanej staraniem Edycji św. Pawła.
Komentarze
Prześlij komentarz