Dzieje pewnej pięknej duszy - pierwsze spotkanie z Tereską

 To ważne, co dzieje się w duszy, a tak trudno nieraz to wyrazić. Wtedy z pomocą przychodzą kartka i pióro. Zapiski pełnią wiele ról, między innymi uchylają nieco zasłonę tajemnicy i pozwalają naprawdę zajrzeć do czyjegoś serca. Właśnie dzięki nim znane są przemyślenia i codzienność ludzi, których nie ma już na ziemi, choć nadal przynoszą nam wielką inspirację. 

Taką osobą jest św. Tereska od Dzieciątka Jezus, chociaż ona wcale nie chciała pisać. W zbiorze swoich wspomnień zatytułowanych „Dzieje duszy” wielokrotnie podkreśla, że pisze na prośbę matki Agnieszki (przy tym rodzonej siostry Tereski). Sama siebie karci za zły styl, wtrącenia, rozwlekłość. Zapiski zaczyna od słów:
"Zanim wzięłam pióro do ręki, uklękłam przed statuą Maryi, przed tą samą, od której rodzina moja tyle doznała dowodów macierzyńskiej opieki, błagałam Królowę Niebios, by sama raczyła prowadzić moje pióro, abym nie skreśliła ani jednego słowa, któreby się Jej nie podobało."

Tereska zauważa też, że tak naprawdę  większości myśli i uczuć nie da się wyrazić w zwykłych słowach:
"Tyle już stron zapisałam, a zdaje mi się, jakobym dotąd nic nie powiedziała. Tyle przeróżnych przestrzeni widzę przed sobą, takie nieskończone bogactwo odcieni i kolorów, że bodaj w niebie, gdy już przeminą mroki ziemskie, znajdę na swej palecie farby, zdolne odtworzyć cuda, które już Pan teraz odkrywa oczom mojej duszy."


Być może nigdy nie sięgnęłabym do zapisków Tereski, gdyby nie jej własna interwencja. Nie było to wcale subtelne zaproszenie, wręcz przeciwnie - mogę powiedzieć, że Tereska szturmem wdarła się do mojego życia. Najpierw wprowadziła się do naszego domu, kiedy mój mąż niby to przypadkiem trafił na giełdzie antyków na jej piękny, stary obraz. Gdy już rozgościła się nad stołem w salonie, w moje ręce wpadło unikatowe, przedwojenne wydanie „Dziejów duszy.” Czekało cierpliwie na to, aż przyjdzie nasz czas i on właśnie nadszedł. Wczesną jesienią, pośród całej palety barw, wśród których królują odcienie karmelu. 
Gdy przeczytałam kilka wierszy Tereski, zachwyciłam się nimi i zapragnęłam ją poznać. Tak narodził się pomysł na karmelową jesień. 

„Dzieje duszy” zdumiały mnie przede wszystkim prostotą i bezpośredniością przekazu. Wiele razy odnajdywałam podobieństwa do „Dzienniczka” św. Faustyny, chociaż obie święte miały zgoła odmienne usposobienia. 
Nie da się o tej perełce literatury duchowej napisać wszystkiego od razu. Mam wielką nadzieję, że będzie dane mi wielokrotnie wracać do tych prostych w swej formie, a jakże głębokich treści zapisków, rozmyślając nad poszczególnymi fragmentami. 
Dziś pozwolę sobie dodać od siebie tylko kilka ogólnych uwag i największych poruszeń serca, mając nadzieję, że ten płomyk spotkania rozpali się wkrótce w prawdziwy ogień przyjaźni. 

Przez większość zapisków mamy okazję towarzyszyć Teresce w jej przeżyciach od wczesnego dzieciństwa, opisywanych dość chronologicznie. 
Czymś, co determinuje całe życie i postawę Tereski jest jej relacja z rodzicami, zwłaszcza te pierwsze lata życia aż do przedwczesnej śmierci mamy. Chciałabym poświęcić kiedyś  temu zagadnieniu oddzielne rozważania, zwłaszcza, że czeka już na mnie kilka książek na ten temat, w tym wspomnienia siostry Tereski - Pauliny o ich mamie oraz tacie, a także biografia Zelii i Ludwika Martin. Muszę jednak zauważyć, że odnajduję analogię do życia wielu znanych świętych, jak choćby współcześni nam Jan Paweł II czy bł. Kardynał Wyszyński. Podobnie jak Tereska są prowadzeni przez swe matki zaledwie przez kilka lat, następnie powierzeni zostali czułej opiece Matki Bożej. Zaledwie parę wiosen i zim, pierwsze pacierze, zbyt krótkie uściski, pozostawiające ślad na całe życie niczym pieczęć na zawsze odciśnięta na dnie duszy. Przedwcześnie przerwana szkoła miłości, z której prędko przychodzi zdawać egzamin i Tereska otrzymuje najwyższą notę. Jaką duszą musiała być Zelia Martin, jeśli mając tak niewiele czasu zdołała tak trafnie ukierunkować swoją małą Tereskę!


Pierwsze i jakże mocne poruszenie mojego serca sprawiło porównanie dusz do kwiatów. Tereska pisze:
"Zrozumiałam, że gdyby wszystkie kwiatki chciały być różą, natura straciłaby swą ozdobę wiosenną, pola nie byłyby pokryte kwiatkami. Tak samo dzieje się w dziedzinie dusz, w tym żywym ogrodzie Pańskim. Podobało się Bogu stworzyć wielkich Świętych, których można porównać z lilją i różą; stworzył też mniejszych, a tym ma wystarczać to, że jako stokrotki lub skromne fiołki przeznaczeni są na rozweselenie Jego Boskiego spojrzenia. Im szczęśliwsze czują się kwiaty, że pełnią wolę Pana, tym są doskonalsze!"

Tak bliskie mi to słowa, bo sama czuję się tak często malutką roślinką, ledwie wychylającą się ponad ziemię. Tereska dodaje otuchy i uświadamia, że choć świętość jest powołaniem każdej i każdego z nas, to mogą do niej prowadzić różne drogi. Dlatego też porównywanie się, zmora dzisiejszych czasów, wielka bolączka podsycana przez media społecznościowe, jest zupełnie bezprzedmiotowa. Każdy z nas ma bowiem inne zadanie do wypełnienia, jednakowo ważne, mimo, że czasem tak różne.

Umiłowanie małości - jakie to niezrozumiałe w świecie, który ceni tylko wielkość. W świecie pogardzającym tym, co nieznaczące, depczącym uniżonych i zapominającym o nienarzucających się. Taka właśnie jest droga wydeptana przez Tereskę, w którą pragnie zabrać każdego z nas - mała. 
"Dusze proste nie potrzebują skomplikowanych środków, a ponieważ ja jestem taką prostą duszyczką, Pan Jezus sam natchnieniem swoim nauczył mnie bardzo prostego sposobu wypełniania moich zobowiązań."

"Nie mogę być inną, a więc muszę się znosić taką, jaką jestem, ze wszystkimi swymi niedoskonałościami, ale równocześnie szukać sposobu dostania się do nieba drogą prostą i krótką, jeszcze niewytkniętą. Żyjemy w wieku wynalazków, ludzie bogaci nie trudzą się już chodzeniem po schodach, ale mają w domach i hotelach wygodne windy, tak zwane lifty. Otóż i ja chciałabym wynaleźć dla siebie taki lift, czyli dźwignię niebieską, któraby mnie unosiła aż do samego Pana Jezusa, ponieważ zbyt jestem mała, aby dojść po stromych schodach doskonałości chrześcijańskiej. (...) Liftem, który ma podnieść mnie aż do samego nieba są Twoje ramiona, o mój Jezu. A do tego nie potrzeba mi wzrastać, przeciwnie, muszę pozostać małą, jak najmniejszą."

Czytając "Dzieje duszy", rękopisy autobiograficzne, listy, a nade wszystko "Żółty zeszyt" widzimy jasno, że Tereska wcale nie była małą duszą, lecz duchową gigantką, złączoną ściśle ze Zbawicielem i żyjącą w rytm bicia Jego Serca. Mimo to obserwując jej drogę wydaje się, że przeszła ją rzeczywiście małymi krokami, torując ją dla wszystkich małych dusz świata. Jak najszlachetniejszy kwiat uchylała się od promieni słońca i wzbraniała od kropli wody, by pomagać wzrosnąć drobnym stokrotkom. Wędrowała wytrwale po swojej małej drodze śladami Chrystusa i zaprasza na nią każdego, kto dziś nie wie, dokąd iść. Chciałabym pochylić się nad każdym jej krokiem, by zrozumieć, jak stawiać go pewnie i bez błądzenia.  


Jeszcze jedno poruszenie mojego serca to apologia miłości, jakiej doświadczamy z każdym kolejnym zdaniem Tereski. Właśnie miłość odczytuje ona jako swoje prawdziwe powołanie, któremu pragnie być wierna aż do ostatniego tchnienia. Miłość, która dopełnia się na krzyżu. 
Tak często wydaje się nam, że kochamy, choć nic nie wiemy o miłości. Jeśli mówimy, że nikt nie nauczył nas kochać to znaczy, że w naszym życiu nie pojawił się jeszcze żywy i prawdziwy Jezus, który umarł z miłości do każdego z nas. Tereska wydaje się wypowiadać słowa, jakie wiele lat później zapisze natchniony, młody seminarzysta z Wadowic, publikując je na łamach "Głosu Karmelu":
"Miłość mi wszystko wyjaśniła,
miłość wszystko rozwiązała –
dlatego uwielbiam tę Miłość,
gdziekolwiek by przebywała."

Teresko, ile dziś na świecie małych dusz. Bądź naszą przewodniczką na drodze prowadzącej do celu. Ucz nas miłości z powołania, miłości z krzyża. Niech dzieje naszych dusz będą pełne treści, których nie da się wyrazić słowami. 

"Są rzeczy, które w zetknięciu się z powietrzem tracą woń swoją; bywają myśli tajemne, nie dające określić się mową, bo wtedy zaraz tracą swe głębokie niebiańskie znaczenie."

CDN.


Komentarze