Od dawna obserwuję niepokojące zjawisko, z jakim mamy do czynienia we współczesnym świecie: zapanowała moda na brzydotę. Począwszy od ubrań po przedmioty codziennego użytku, zabawki dla dzieci - aż po literaturę, film czy sztuki teatralne. Jeszcze trudniejsze do zrozumienia jest jednak dla mnie wmawianie ludziom, że to, co obiektywnie odpycha, wcale brzydkie nie jest, wręcz przeciwnie - bywa przecież awangardowe, nowoczesne, nietypowe, ożywcze itp. Aż chce się zawołać za Gombrowiczem: "Nie mogę zrozumieć, jak zachwyca, jeśli nie zachwyca!"


Na szczęście nie jestem jedyną osobą na świecie, która zaobserwowała to zadziwiające zjawisko, prawdziwą rewolucję kanonów piękna i relatywizm estetyczny. Można spotkać jeszcze (na szczęście!) sporo osób, które opowiadają się przeciw temu, z czym mamy do czynienia. 

Z dużym zaciekawieniem przeczytałam książkę p. Janusza Szewczaka pt. "Piękno zdeptane, kult brzydoty", która ukazała się staraniem wydawnictwa "Biały Kruk". Autor w sposób bezpośredni i bezkompromisowy porusza kwestię piękna i jego znaczenia we współczesnym świecie. Ubolewa nad tym, że piękno jest coraz częściej odkładane do lamusa i przegrywa w nierównej walce z brzydotą, która bywa jawnie promowana przez współczesne mass media, ale również - o zgrozo! - przez samych artystów. 

W książce trafnie wskazuje się na to, że piękno bywa synonimem tego, co minione. Źródeł definicji piękna należy bowiem szukać już w antyku, a także w Biblii, która uwrażliwia nas na to, że wszelkie stworzenie jest ze swej natury piękne, bowiem pochodzi od Boga. To, co brzydkie, od wieków pochodzi od złego i niemal zawsze było konsekwentnie odrzucane. Aż do dziś. 

"A przecież muszą być istotne powody, że to piękny motyl budzi nasz zachwyt i przyciąga wzrok, a owłosiony pająk budzi obrzydzenie i straszy - choć oczywiście na świecie nie brakuje ani hodowców motyli, ani wielbicieli pająków."


Moglibyśmy, w ślad za autorem książki, zastanowić się nad tym, czy istnieje coś takiego, jak niezaprzeczalne piękno? Choć jego kanony z biegiem lat się zmieniają, to można powiedzieć, że sama brzydota zawsze budziła w ludziach negatywne uczucia. Jak powiedział św. Jan Paweł II: 

"Piękną istotą jest człowiek, wtedy jeśli naprawdę jest człowiekiem. Świętość jest w pięknie wartości. Człowiek w rozmaity sposób może być piękny, nosić w sobie owo piękno, to jego piękno może się różnie objawiać."

Pięknym nie jest przecież tylko to, co harmonijne, nienaganne, idealne. Niezgrabne ruchy niemowlęcia czy pomarszczona skóra staruszków również są na swój sposób piękne. Nie ulega wątpliwości, że nie obracamy się tylko i wyłącznie w kategoriach zewnętrznych. Chodzi o coś głębszego. Podobnie jest z brzydotą, lecz tutaj sytuacja przedstawia się dużo bardziej dramatycznie, ponieważ jak napisał Umberto Eco: "Piękno jest ograniczone kanonem, a brzydota jest nieograniczona w swoich możliwościach."

Piękno nieustannie łączyło się z tym, co wieczne, boskie i w naturalny sposób prowadziło do samego Boga - Stwórcy. Świat, który odrzuca Boga i stawia siebie w Jego miejscu, wyrzeka się również piękna. Przestaje być ono najwyższą wartością, do której dążymy w różnych dziedzinach życia - wręcz przeciwnie - zaczyna nas drażnić, przeszkadzać, dlatego krok po kroku trzeba się go pozbyć. To, co kiedyś było niewinną awangardą, dziś staje się codziennością. W pewnym stopniu przyzwyczailiśmy już swoje oczy do wszechobecnej nagości, a uszy do wulgarnego języka. Również miejsca, które powinny być centrum sztuk pięknych - takie jak galerie czy teatry - proponują nam sztukę nowoczesną, postępową, szokującą, a nawet bluźnierczą. Modne są ubrania coraz bardziej odsłaniające ciało, a nawet małe dzieci karmi się dzisiaj opowieściami o krwiożerczych potworach.
Na pytanie, dlaczego do tego doszło, p. Janusz Szewczak stawia dość konkretną odpowiedź: brzydota jest jak narkotyk, który doskonale pomaga zapomnieć o tym, co człowiek sam uczynił ze światem, który dostał od Stwórcy. 


Piękno będące symbolem minionego czasu zostało obecnie zanegowane, wręcz ośmieszone. Nie wolno nam się jednak poddawać zalewowi brzydoty. Jak napisał Roger Scruton: 
"Dlaczego wierzyć w piękno? Ponieważ jest prawdziwe, 
dlaczego chcieć piękna - bo jest dobre."

Dziś, gdy każdy może być artystą, a wszystko może być dziełem sztuki, nie wolno nam udawać, że to, co tłumaczone bywa jako oryginalne, nowoczesne nie jest tak naprawdę udziwnione i kiczowate. 
"Naszym współczesnym światem już od dawna nie rządzi piękno, lecz coraz bardziej skutecznie właśnie brzydota. Nie ma już wokół nas marmurowych posągów, rzeźb z brązu, przepięknych fresków i cieniutkiej porcelany, są papierowe kubki i plastikowe sztućce, są pełne dziur jeansy, wygolone głowy, ciała pokryte obscenicznymi tatuażami, kolczyki w nosach, sutkach i na językach"

Jak odnaleźć się w takim świecie? Dążyć do piękna - pomimo wszystko! Tworzyć je, szukać go, uczyć o nim najmłodszych. Głośno nazywać po imieniu, to, co brzydkie. Z pewnością jest to dziś postawa wymagająca wielkiej odwagi, jednak to nasze zadanie i powinność wobec przyszłych pokoleń - a także wobec nas samych. Potrzeba wielkiej mobilizacji oraz wysiłku etycznego i estetycznego, by stanąć w opozycji do brzydoty, po którą dużo łatwiej wyciągnąć dziś rękę. Piękno, choć trudniejsze, nadaje sens i treść naszemu życiu - sprawia, że nie jest ono tylko marną egzystencją.

Kogo zaciekawiły moje refleksje, niech sięgnie do książki p. Janusza Szewczaka, którą można nabyć w Księgarni Wydawnictwa "Biały Kruk."

Komentarze